Lecim dalej z listopadową Panią. Tym razem na tapecie felieton pana C.
"Mam nadzieję, że uda mi się przeżyć następne 365 dni w taki sposób, jakbym patrzył na wszystko po raz pierwszy. Chciałbym spojrzeć na otaczających mnie ludzi przyjemnie zaskoczony, cieszyć się, że są obok i dzielą się ze mną miłością, o której wszyscy nieustannie mówią, nie rozumiejąc, co tak naprawdę znaczy. (...) Przez 365 dni będę zachowywał się tak, jakbym widział wszystko po raz pierwszy – mam na myśli szczególnie drobne szczegóły, które kiedyś wydawały mi się magiczne, ale dawno o nich zapomniałem. (...) Tyle jest rzeczy na świecie, tyle dróg, którymi można iść, tyle drzwi, które można otworzyć i zamknąć. (...) Chciałbym dostrzec tajemnicę w rzeczach, które dobrze znam: moim łuku i strzałach, kubku, w którym piję kawę, i butach, które nosiłem tak często, że przyrosły prawie do moich stóp. Oby wszystko, czego dotkną moje ręce, i wszystko, na co spojrzę, było czymś nowym. Znane mi przedmioty przestaną być martwe, staną się czymś fascynującym i wywołają we mnie nowe uczucia. Chcę spojrzeć na słońce, tak jakbym widział je po raz pierwszy (jeśli jutro pojawi się na niebie), albo na zachmurzone niebo, jeśli taka będzie jutro pogoda. Nad moją głową rozpościera się niebo, które ludzie obserwowali przez tysiąclecia, wymyślając różne teorie na jego temat. Zapomnę wszystko, czego nauczyłem się o gwiazdach, zamienią się one w anioły albo małe dzieci, albo w coś, co objawi mi się w owej chwili. Świadomość upływu czasu i życia sprawia, że traktujemy to, co się dzieje, jak coś oczywistego. A ja potrzebuję tajemnicy – chcę usłyszeć grzmot i wierzyć, że to głos wściekłego boga, a nie wyładowanie elektryczne w atmosferze. Chcę, aby w moim życiu pojawiła się magia, wściekły bóg jest bardziej interesujący i przerażający niż niezwykłe zjawiska atmosferyczne. Chciałbym przez każdy z tych 365 dni patrzeć na swoje ciało i duszę tak, jakbym robił to po raz pierwszy. Będę się przyglądać ludziom, którzy spacerują, rozmawiają i odczuwają tak jak inni, chciałbym poczuć zdziwienie, przyglądając się najprostszym gestom." *
O Paulo Coelho zwykło mawiać się, że to taki literacki szarlatan, który pakując w swoich książkach mnóstwo mądrości i rad, tak naprawdę wcale nie sili się na wyjątkowość, Ba! Wręcz przeciwnie – poddają go nawet twierdzeniu, że w zasadzie plagaituje. Nie wiem, nie znam się – do tej pory przebrnęłam tylko przez "Alchemika". Nie mam zatem wyrobionego zdania, choć planuję przyjrzeć się temu z bliska, naocznie – samej ślizgając się po literkach. Ale co w związku? Ano! Film właśnie jest w kinach - o Weronice (zaadaptowana "Weronika postanawia umrzeć" ** – wspomnianego pana C.). I tutaj stanowczo przyznam, że warto, nawet dla samej muzyki – zwłaszcza tej fortepianowej. I dla zdania (parafrazuję nieco, bo nie pamiętam dokładnie): "moje kłamstwo pozwoliło jej w końcu uwierzyć, że każdy nowy dzień można traktować jako cud, którym w istocie jest."

Alfredo i jego fettucine (Fettucine all’Alfredo – "Viva la pasta", s.46)
Rondel z grubym dnem to podstawa! W tejże podstawie wypadałoby roztopić masło (8dag), do masła wrzucić starty parmezan (12dag) i śmietanę (22-30 %, szklanica). Zagotować i pozwolić atmosferze w rzeczonej wyżej podstawie zgęstnieć. Może to potrwać pi razy oko 10 minut. Potem wpada zielona pietrucha, sól i pieprznięty. I w takim stanie miesza się ujędrnione fettucine (na upartego i tagliatelle może być.)
* miesięcznik Pani, listopad 2009
** Zdaje się, że Princess jest świeżo po lekturze książki, zatem pozwoliłam sobie bezczelnie na uzupełnienie. Najwyżej zdzieli mnie koronną poduchą po łbie ;)P