Coco Chanel zwykła mawiać: „Jestem kłamstwem, które mówi prawdę”. Czerń i biel. Też tacy bywamy. Też kłamiemy, oszukujemy, chcemy wyciągnąć coś dla siebie - jakby nie zauważając, że każde działanie zawsze ma jakiś skutek. Czerń i biel pomiędzy łączy się z całą paletą szarości – zatem: półprawdy jeszcze, byle tylko wyjść na swoje. Kłamstwo ma jednak krótkie nogi – zdoła wyjść na jaw. Tak jak było z tym makaronem – kłamstwo, które mówi prawdę. Co my tutaj widzimy?
Wieeeeeelki napis „caffe”, kolor kluch też owe „caffe” gorąco obiecuje. No i dobra! - pełni entuzjazmu otwieramy paczkę i coś nam tutaj bruździ – zapach niby „caffe”, ale jakby nie do końca – półprawda, czy może autosugestia? To może zabawmy się w detektywa – patrzymy raz jeszcze na paczkę i przechodzimy na jej spowiedź zwaną składem i co tam się pyszni?! Ha! Kakao!* Coco miała rację – caffe kłamstwo powiedziało prawdę o kakao. I po małej czarnej obeszliśmy się li jedynie smakiem?
Spotkał nas zawód? To może zamieńmy go na dobrą monetę. Toskańczyk Miriano Baldini ma na to dobry pomysł. Twierdzi, że tak barwiony makaron „będzie miał lekko gorzkawy posmak, dlatego w tym miejscu trzeba koniecznie sięgnąć po jeden z najłagodniejszych, niemal słodkich sosów.”** Gorycz zamienić w słodycz – to jest myśl!
Kawowe (kakaowe ;)) pappardelline w toskańskim sosie z suszonych pomidorów ***
Na oliwę wpada: papryczka chili (tutaj w wersji płatków), ząb czosnkowy, zielona pietruszka i suszone tomaty z zalewy pokrojone w paski (3-4 sztuki na osobę). Kiedy czosnek szykuje się do rumieńców, uprzedzamy go wlaniem śmietany (rozrzedzoną kapką mleka – jak ktoś woli mniejszą gęstość). Na koniec doskakuje jeszcze bazylea z krzaka – dość niedbale porwana. Wtedy do sosu wpada kłamca makaron i obtacza się bezczelnie. Na koniec obsypuje się jeszcze grana padano. Czy ktoś na sali ma orzechy piniowe? Jeśli ma, to niech też sobie sypnie, ja nie mam, więc udaję, że wcale, a wcale ich nie potrzebuję.
Kluchy w takim sosie smakują wybornie :)
* dopiero jeśli się przyjrzy lepiej etykiecie, wszystko staje się jaśniejsze. Teraz robimy klik na zdjęcie. Co tam mamy? Wersja składu dla Polaków: mąka z pszenicy durum (semolina) 85,62%, kakao w proszku 9,25%, kiełki pszeniczne, cukier
Wersja dla: Włochów, Anglików, Niemców, Francuzów i Hiszpanów (pod polską naklejką) ---> mąka z pszenicy durum (semolina) 75,50%, kawa 21,14%, kiełki pszeniczne 3,02%, aromat 0,34%. Poza tym tamci dowiadują się, że w zakładzie produkuje się coś z glutenem, jajkami i rybami. Polski importer jakoś nie uważał za stosowne powiadomić o tym fakcie polskiego konsumenta. Hmmmm....
**, *** Miriano Baldini – „Kuchnia Miriano”, s.102-103
środa, 23 września 2009
Oszustwo
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
a to dupki no! ale maja szczęście bo byś w tyłeczek dostała, że taki makaron wylukałaś (kawowy ofkorse) i sie nie podzieliłaś, a tak to jakoś to przezyje ;)
OdpowiedzUsuńOjjjj, bo Hieronmus grubas zabrał miejsce kawowemu (tak! ostatecznie to jest makaron kawowy, a nie kakawowy ;))
OdpowiedzUsuńBędzie w kolejnym pudełku ;))
jak brakuje piniowego nie trza się stydać naszej polskiej, siermiężnej leszczyny i nią pokryć italiańskie wymysły
OdpowiedzUsuńZ leszczyny na podorędziu to mam tylko ulicę ;))
OdpowiedzUsuńNo nie rozłożyłaś mnie na łopatki tym wpisem - swoją droga popatrz jak to skład zależy od miejsca docelowego.
OdpowiedzUsuńAleż taki makaron to pewnie dobry :)
pozdrawiam
Ewelosa
to będziem czekać :)
OdpowiedzUsuńFakt, klamstwo ma krotkie nogi. Ale podobno zgrabne :))
OdpowiedzUsuńA makaronik pierwsza klasa. Nie liczac zafalszowanej etykietki :))
Ewe---> właśnie, czuję się dyskryminowana i niedoinformowana. Skandal! ;)
OdpowiedzUsuńPrincess---> będzie tego trochę ;)))
Majka---> Też tak słyszałam. Mam właśnie dylemat, czy powinnam tak jawnie przybijać żółwika.
A ta etykieta... Polacy zachowali się wbrew niej ;)) Wszak! nawet internet ma swoją...netykietę ;)))))
no to bym sie wsiciekla gdybym kupila kawe, ktora jest kakao :-) a Ty Oczko z takim spokojem o klamstwie... Ale rozumiem, ze to tylko taka fantazja tlumacza?
OdpowiedzUsuńPozdrowienia cieple :*
i vice versa Oczko :)
OdpowiedzUsuńBasieńka---> tak, polskiego tłumacza poniosła ułańska fantazja, ostatecznie jest to kawa :)
OdpowiedzUsuńPrincess---> rili? słiiiiit :D
Łi :)
OdpowiedzUsuńOj, gdzies Ty to wynalazla?
OdpowiedzUsuńCo za specyfiki produkuja :D
Princess----> a Ty widzisz jak mi się gęba śmieje? ;)
OdpowiedzUsuńEwcia---> żeby to był koniec, to ja rozumiem, a to dopiero początek ;)
Się nie złość bo to piękności szkodzi :)
OdpowiedzUsuńJa to bym chciała tak makaron z truksawkami ze śmietaną!
A ja jestem chora i choremu się nie odmawia :)
Poproszę zate porcyjkę ;)
Oczko, pomijając kwestię etykiety... Ty odważna kobieta jesteś. :) Ja bym chyba do domu tego makaronu nie przytargała. Bo co jak co, ale żeby makaron kawowy jeść? :D Ciasto kawowe, deser - to insza inszość, ale makaron? :D
OdpowiedzUsuńNo dobrze, powiedz jak wrażenia smakowe? :)
Oczko nie nie widze ;p
OdpowiedzUsuńOczko, Ty to masz oczko do fajnych rzeczy - kakaowy czy kawowy - i tak ciekawy :) A sosik do tego - niekłamanie wspaniały :)
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
Oh Mon Dieu, kawowy makaron, toż to jakiś cud - cud, że jest kawowy, czy też cud, że nie jest kawowy, hmm?Q? muszę poszukać koniecznie takiego wynalazku.
OdpowiedzUsuńA w kwestii tłumaczenia, to może tłumacz herbaciarzem był i nie dostrzegł tej subtelnej różnicy...
No to nieźle nas w wała robią, co>?
OdpowiedzUsuńA gdzie wylukałaś taki fajny makaronik?
Ja ostatnio lubuję się straszliwie w tricolorkach :)))
Całośc baaardzo mi się podoba , alre to nic dziwnego, przeciez kooocham makaroni;)
Majanko masz ochotę na tricolorek? hmmm myślę, ze da się coś zorganizować ;)
OdpowiedzUsuńmi tam pasuje, wole kakao od kawy wiec ucieszylabym sie z takiego klamstewka:P
OdpowiedzUsuńStara---> skąd ja Ci teraz truskawki wytrzasnę? Muszę chyba zasięgnąć języka u Truskawkowej. Tymczasem masz Ci tu ciepły czaj z miodem, imbirem i limonką. I zapomnij o tym pieczeniu, jak pan doktor kazał leżeć, to leż... i odpal laptopa ;))
OdpowiedzUsuńMałgoś---> e tam odważna, ciekawska i tyle ;) Smakował jak kawowy ;)
Princess---> może binokle Ci pożyczyć? ;P
Lipka---> czasami warto wytężyć wzrok ;)
Dagal---> kto go tam wie, jak to było z tym tłumaczem. Zastanawia mnie tylko jedno - dlaczego importer myślał, że jego konsumenci to idioci?
Siostra---> robią i to widać gołym okiem ;)
Princess---> to co tam masz na talerzu? ;)
Viri---> a ja się wtedy mocno rozczarowałam. Całe szczęście cudzoziemcy mnie uspokoili ;)
pozdr!
Aga, o będzie tricolorek? ;))
OdpowiedzUsuńHa, skąd ja to znam, takie kreatywne tłumaczenie etykiet motywuje do nauki języków obcych :)
OdpowiedzUsuńSiostra---> ja tam nie wiem, co Princess szykuje, ale tak się opindala. Chyba z głodu pomrzemy, bo dzisiaj na talerzu serwuje nic. (i jeszcze pewnie na dodatek mnie zjedzie hehe ;)p)
OdpowiedzUsuńFelluńka---> albo przynajmniej do przekartkowania słowników ;))
Oczko mam swoje ;P
OdpowiedzUsuńMajanko myślę, ze będzie ;)
Ale dawno mnie nie było. Czas nadrobić zaległości:) Co chwilę spotykam się z idiotycznymi tłumaczeniami etykiet, ale to taka współczesna rzeczywistość . Taki makaron ,to marzy mi się z sosem czekoladowym, ale u mnie to normalne...:)
OdpowiedzUsuńPrincess---> no to dawaj kluchy, zamiast dawać się chorobie :)
OdpowiedzUsuńSzarrrlotttt---> z czekoladowym, to jest dobry pomysł!