Przeczytane w „Metrze”: „09.09.09. Może dziś warto zacząć od nowa? Tyle dziewiątek naraz to najlepszy znak, żeby dokonać przełomu w życiu i osiągnąć pełnię. Cyfra ta uważana jest za symbol przemian, przełomów, odradzania, wynalazczości i skuteczności. Więc na co czekasz?”
A co w sytuacji, kiedy zmiany niosą ze sobą strach? Kiedy nie są pożądane w takim stopniu, w jakim mogą nastąpić? Co wtedy? Czy przełom będzie głębokim oddechem, czy może raczej brakiem tchu?
Princess napomknęła o makaronowym oszustwie. Ja też mogę swoje trzy grosze dorzucić w temacie, bo ostatnio mocno się rozczarowałam. Ale jeszcze dziś nie pisnę ni słówkiem ;P Nie trwóżcie się jednak – wyżalę się wkrótce. Tymczasem... Podobno zielony jest kolorem nadziei, a tej mi ostatnio dużo potrzeba. Zielony zatem noszę na sobie – raz jestem malachitem, innym razem szmaragdem, by odświeżona miętą, a wspominając pistację - zostać zgniłą zielenią. Bo przecież... moje oczy są nadal zielone...
Seria: łoś i coś
Łosia niezmiennie lubię na sposób Lipki – najpierw marynata w sosie sojowym, potem transport do wysmarowanego masłem i obłożonego plasterkami limonki (o ładnym zielonym kolorze) naczynia na żar piekielny odpornego. A potem już tylko rozgrzeszanie w piekle przez 15 min w 200 gorrrrących stopniach.
W tak zwanym piekielnym międzyczasie tworzy się „coś” –-> w ukropie ujędrnia się makaron – szpinakowe liście oliwne, czyli „foglie d’ulivo agli spinaci”. A na porcelanie już czekają skropione oliwą, pieprznięte z młynka i posypane parmezanem plastry grapefruita. Za chwilę z piekła wypływa łoś i już można zabierać się do konsumpcji ;)
środa, 9 września 2009
W zielonym nadzieja ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
wszystkie te symbole dzisiejszych dziewiątek mi się podobają
OdpowiedzUsuńpodobają mi się te zielone szpinakowe liście oliwne..
Karotkowa---> to chyba masz dzisiaj dobry dzień, skoro tyle Ci się podoba! ;)
OdpowiedzUsuńŁoś i cos zawsze dobry, na kazdy dzień. W takiej wersji nie próbowałam jeszcze. Brzmi pysznie z tym grejfrutem!:)
OdpowiedzUsuńSis, data fajna, a czy na zmiany dobra? Pokaże czas, czas jest sprzymierzeńcem, pozwala pomyśleć, zdystansować się do wszystkiego, namyśleć i podjąć decyzje takie a nie inne.
Buziam Sis, moooocno i ściskam ciepło:****
fantastyczne te nudle sa!!!! a tak przyrzadzony losos na pewno przepyszny :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Sis, Ty to zawsze ciepła jak koc i słodka jak herbata z miodem i sokiem malinowym ;))*
OdpowiedzUsuńGosi@---> zamiast się domyslać, zrób sama! Imienniczka Ci to radzi! ;)) A ta rada, musisz mi wierzyć - jest... smaczna ;))
OdpowiedzUsuńmnie tez czekaja zmiany niedlugo i się boję, ale taki łoś i coś na pewno na strachy i lachy pomaga
OdpowiedzUsuńJejku, jaki piękny ten zielony makaron!I towarzystwo ma bardzo ciekawe:)
OdpowiedzUsuńZielony to ostatnio mój ulubiony kolorek a taki makaronik nastroił by mnie pozytywnie na każdą zmianę...:)
OdpowiedzUsuńi na mój makaron już nikt nawet oczkiem nie luka :( buuuuuuu
OdpowiedzUsuńOoooo, Oczko :)
OdpowiedzUsuńMiałam nadzieję, że jednak nie odcięłaś się całkiem od blogów i oto proszę, jesteś :)
a tylko by spróbowała ;p
OdpowiedzUsuńDzięki Złotka! ;) A Ty Princess nie dąsaj się, tylko warz nowe kluchy! ;)P Niebawem paczkę dostaniesz ;)
OdpowiedzUsuńna diecie jestem kluch nie jadam
OdpowiedzUsuńDobra, dobra! To Hirek ma wracać? ;)P
OdpowiedzUsuńHirek przecież zupny... no chyba, ze chcesz to wróci :)
OdpowiedzUsuńHirek zawsze może zmienić profesję ;)P
OdpowiedzUsuńhmmm nic mi o tym nie wiadomo ;p
OdpowiedzUsuń