Oczko ciągnie ku ziemniakom, mnie ku dyni.
Pewnie cwaniara czeka na odpowiedni moment i wyskoczy z jakimś dyniowym specjałem, takim, że wszyscy dostaniemy ślinotoku.
No, ale na razie ja mam zamiar was namówić na kolejny specjał makaronowo- dyniowy.
Skąd wiem, że specjał? A no tak nieskromnie powiem, że specjał, bo mi smakował, a mimo, że często mi smakują dziwne rzeczy, to było smaczne „normalnie”.
No bo jak niby nie ma być smaczne połączenie makaronu, pieczonej dyni i fety?
Może jedynie wtedy jak ktoś nie lubi któregoś z tych ingrediencji...z tym, że nie widzę problemu i przeprowadzenie małej operacji-modyfikacji. Toć przecież inwencja twórcza w kuchni to podstawa i zawsze będę powtarzać, że przepisy mają nas inspirować do działania. Choć w sumie w tym przypadku polecam spróbować mojej kombinacji, bo...bo jest bardzo smaczna :) I do tego prosta :)
Gnocchi z pieczoną dynią i serem feta
1 porcja
60 g gnocchi (lub inne kształtu makaronu)
100 g pieczonej dyni
30 g sera feta
łyżka uprażonych pestek dyni
½ łyżeczki octu ryżowego i oliwy
szczypta soli, pieprzu i granulowanego czosnku
Dynię pokroić w kostkę i upiec w piekarniku (ok. 20 min w 180 stopniach). W czasie pieczenia dyni ugotować makaron, następnie odcedzić i wymieszać z oliwą i octem.
Dynię obrać ze skórki, połączyć z makaronem i wymieszać. Dodać pokruszoną fetę i pestki dyni. Doprawić solą, pieprzem i czosnkiem. Dobrze wymieszać i podawać ciepłe.
poniedziałek, 26 października 2009
Ciąąąągnoty...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
O taaak! wierze na slowo, ze to jest przepyszne, bo i ja taka kombinacje uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńSpodobalo mi sie tez okreslenie : smaczne 'normalnie' :))
Buziaki!
Beo ale Ty nie makaronowa no nie? Buziaki :*
OdpowiedzUsuńBardzo malo makaronowa ;) Ale jak makaron dobry, to odrobine tez zjem ;))
OdpowiedzUsuńto się cieszę, ze uważasz, ze dobry :)
OdpowiedzUsuńNastępnym razem, jadąc po wiedze do miasta P., zgub po drodze w mieście I. kapkę takiego specjału, co?
OdpowiedzUsuńjoki toki, albo Ty dołącz do mnie co? :)
OdpowiedzUsuńPrzyciągnęło mnie tutaj ;) Moją dynię też, hehe ;)
OdpowiedzUsuńpoka ;p
OdpowiedzUsuńNa razie tylko z nią gadam ;)
OdpowiedzUsuńaha, a tabletki dziś wzięłaś czy znów zapomniałaś? ;p
OdpowiedzUsuńTabletki!!!! Racja. No gdyby nie Ty!... ;)PPP
OdpowiedzUsuńpamiętaj, te żółte, nie pomyl znowu z czerwonymi (te są na agresje ;p)
OdpowiedzUsuńAnienie! spoczko! Czerwone są u Ciebie. Razem z tymi zielonymi, co to mi podebrałaś ostatnim razem ;]
OdpowiedzUsuńno są, ja z czerwonymi się nie rozstaje, niebieskie lezą nie używane, a zielone na co były, bo juz zapomniałam ;p
OdpowiedzUsuńNa nadzieję :)
OdpowiedzUsuńnie działają coś
OdpowiedzUsuńSpecjał, specjał! Wiem co mówię, bo sama podobne zajadam. :) Pieczona dynia rulez! A z makaronem rulez do kwadratu! :)
OdpowiedzUsuńOgromnie mi się podoba Twoja propozycja Agatko i zgadzam się z Tobą, ze w kuchni trzeba eksperymentować, tu dodawać, tam odejmowac, smakować i bedzie pysznie :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło:)
Małgosiu to co weźmiesz mnie do siebie na dożywienie? ;p
OdpowiedzUsuńMajanko no to żółwik :)
Nie ma sprawy! Będziesz moim trzecim dzieckiem. :D
OdpowiedzUsuńlecę się pakować!!!! :) tralalalala
OdpowiedzUsuńAguś widzę że mój przepis przypadł Ci do gustu - nastepnym razem też dodam pestki dyni.
OdpowiedzUsuńserdecznie pozdrawiam
Ewelosko Twój przepis? hmmm nie wiedziałam, że robiłaś makaron z dynią i fetą :) smaczne połączenie prawda :)
OdpowiedzUsuńna pewno wypróbuję, tyle dyni mam w domu, że ostatnio ciągle jest na stole ha ha
OdpowiedzUsuńAga ano robiłam - poczytaj "3xZ" tutaj nawet ci napisałam, że wstawiłam przepis. A przy przepisie nawet o Tobie wspomniałam :)
OdpowiedzUsuńAle połączenie dyni z fetą jest genialne.
Martuś na zdrówko
OdpowiedzUsuńEwelesko teraz już wiem, ze robiłas, moje kabelki ostatnio coś szwankują :) seryjnie!
A... Ty mi o gnocchi nie mow :-) zawsze kupie ziemniaki co niby maja byc suche, a zawsze mi sie paprze! Te zas biore w ciemno!
OdpowiedzUsuńbierz ile chcesz ;)
OdpowiedzUsuń