Piwo! Jakoś tak kojarzy mi się z płcią męską. Wino zaś z pierwiastkiem damskim. Niby dlaczego? Ha! Dobre pytanie – sama nie wiem. Może dlatego, że puszka piwa otwiera się szybkim "pssssssst" i już jest gotowa do konsumpcji. A do wina zwykle potrzebne są ceregiele w postaci korkociągu i kieliszków. Hmmm...możliwe, że właśnie tak.
A von – von? Po lekturze "Kompleksu Portnoya"* też mi się męsko kojarzy – zwłaszcza jeśli zestawić ją z tym tam niżej makaronem, co to Princess w swej łaskawości się ze mną podzieliła kawałek czasu temu. "Kompleks..." jak nic! A w połączeniu z piwem – męska rzecz po prostu. Ale i kobiety mogą wziąć widelce w dłoń. Zatem....!

Pssssst! Czyli von – von i piwo.
Na patelnię poszedł ten tutaj przepis. Początek, jak to zwykle bywa z von – podobny: Kleopatra, czyli skąpanie co najmniej godzinne von w mleku. Później pokawałkowanie**, obtoczenie w mące i łagodnej papryce i szybki rzut na rozgrzaną oliwę. Wcześniej na rzeczonej omdlała popiórkowana cebulina i grzecznie usunęła się na bok – na talerz i czekała znowu na moje nią zainteresowanie. Tymczasem von – von randkowała z oliwą, a ja czuwałam nad tym, aby za nadto nie stwardniała. Nie może, bo będzie po przyjemności – niestety. Pod koniec nastąpiło dopieprzenie towarzystwu wespół z przysoleniem. I von – von poszła sobie von! Z patelni – rzecz jasna, ale tylko na chwilę. Wszystko dlatego, że nagle i niepostrzeżenie... psssssst! Pojawia się piwo w towarzystwie śmietany (18%), szczypty suszonego tymianku i oregano oraz omdlałej wcześniej cebuliny. Wszystek dusi się bez zmrużenia kole dwudziestu minut, zagęszczając atmosferę. Pod koniec sos obtacza powracającą na patelnię von – von. A później kluchy jeszcze. Raz, dwa i po sprawie.
* Philip Roth – "Kompleks Portnoya". Jest tam jedna scena wypisz wymaluj, to co na talerzu... tylko... ekhem – mniej apetyczna, a ściślej mówiąc – nieapetyczna wcale. Nie zachęcam do lektury, bo może Was zniesmaczyć. Roth jest specyficzny i nie każdy może go dobrze trawić. No chyba, że ciekawość Was zeżre szybciej, niż Wy von – von, haha! ;)PP ) Lepiej wziąć się za "Konające zwierzę", którego dość udaną adaptacją jest "Elegia" z Penelope Cruz.
** Bajdełejem, z przerażeniem odkryłam, że... surowa von jest dość... przyjemna w dotyku. Taka... delikatna, gładka, "satynowa" wręcz. Czy jest na sali lekarz?
A von – von? Po lekturze "Kompleksu Portnoya"* też mi się męsko kojarzy – zwłaszcza jeśli zestawić ją z tym tam niżej makaronem, co to Princess w swej łaskawości się ze mną podzieliła kawałek czasu temu. "Kompleks..." jak nic! A w połączeniu z piwem – męska rzecz po prostu. Ale i kobiety mogą wziąć widelce w dłoń. Zatem....!

Pssssst! Czyli von – von i piwo.
Na patelnię poszedł ten tutaj przepis. Początek, jak to zwykle bywa z von – podobny: Kleopatra, czyli skąpanie co najmniej godzinne von w mleku. Później pokawałkowanie**, obtoczenie w mące i łagodnej papryce i szybki rzut na rozgrzaną oliwę. Wcześniej na rzeczonej omdlała popiórkowana cebulina i grzecznie usunęła się na bok – na talerz i czekała znowu na moje nią zainteresowanie. Tymczasem von – von randkowała z oliwą, a ja czuwałam nad tym, aby za nadto nie stwardniała. Nie może, bo będzie po przyjemności – niestety. Pod koniec nastąpiło dopieprzenie towarzystwu wespół z przysoleniem. I von – von poszła sobie von! Z patelni – rzecz jasna, ale tylko na chwilę. Wszystko dlatego, że nagle i niepostrzeżenie... psssssst! Pojawia się piwo w towarzystwie śmietany (18%), szczypty suszonego tymianku i oregano oraz omdlałej wcześniej cebuliny. Wszystek dusi się bez zmrużenia kole dwudziestu minut, zagęszczając atmosferę. Pod koniec sos obtacza powracającą na patelnię von – von. A później kluchy jeszcze. Raz, dwa i po sprawie.
* Philip Roth – "Kompleks Portnoya". Jest tam jedna scena wypisz wymaluj, to co na talerzu... tylko... ekhem – mniej apetyczna, a ściślej mówiąc – nieapetyczna wcale. Nie zachęcam do lektury, bo może Was zniesmaczyć. Roth jest specyficzny i nie każdy może go dobrze trawić. No chyba, że ciekawość Was zeżre szybciej, niż Wy von – von, haha! ;)PP ) Lepiej wziąć się za "Konające zwierzę", którego dość udaną adaptacją jest "Elegia" z Penelope Cruz.
** Bajdełejem, z przerażeniem odkryłam, że... surowa von jest dość... przyjemna w dotyku. Taka... delikatna, gładka, "satynowa" wręcz. Czy jest na sali lekarz?
Trupki nie lubię od dziecka, ale makaron intrygujący :D Z sosem bym go bardzo chętnie wciągnęła ( skreślone i zmienione na "spożyła" ) :ppp
OdpowiedzUsuńA taki makaronik ja toże posiadałam w wydaniu tricolore he he :D Zjadłam juz daaawno temu :)
OdpowiedzUsuńTwoja von-von podoba mi sie wielce, ciekawam jak smakuje :)
Powiadasz,że von-von aksamitna w dotyku i satynowa...hmmm jakby Ci to rzec - jam to odkryła dawno temu,ale jak tu się przyznać? No, teraz mogę bez oporów, bo widzę, że to rodzinne ;)
A lekarz jest a jakże! Dr House! Może być? ;)))
MIłego Sis :***
makaronik świadomy twór ludzki za to u mnie złośliwość rzeczy średnio-martwych, tzn za blisko poukładałam pierniczki obok siebie i mi się w taki sam sposób posklejały :)
OdpowiedzUsuńpzdr :-)
przy pieczeniu :P:)
OdpowiedzUsuńA wiesz, że coś jest w tych damsko-męskich trunkach ... ale mnie bodaj najbardziej dziś rozbawiła "trupka" oj! turpistycznie się zrobiło - czyżbyś chciała przez szok estetyczny wzbudzić miłość do von-von, ułatwić jej afirmację? Hmmmm, może i działa, bo i kadr taki sugestywny :D
OdpowiedzUsuńBuziak Mała Literatko :* To kiedy ta książka, bo ja już się chcę zapisać po autograf :)
A ja już dawno odkryłem, że wątróbka jest fajna w dotyku;-)Wersji z piwem nie znałem i nie sądziłem, że dowiem się o niej akurat od Ciebie;-) Pozdrawiam;-)
OdpowiedzUsuńMarakujo---> witam na Paście!
OdpowiedzUsuńTrupka to akurat jedyna mięsna rzecz, nad którą o dziwo mogę się roztkliwiać i wznosić peany. Nie wiem dlaczego - może za ten specyficzny gorzkawy smak? A może dlatego, że dodatkowo odkryłam, od kiedy robię ją sama - tę...ekm... "satynowość"? ;)
Siostra---> wiem, wiem - widziałam. Najlepsiejszy - italiański ;))
Rodzinne jak nic, Moja Droga. W końcu bliźniaczki, no nie? ;)))
Michrówku--->nie upierałabym się przy tej złośliwości - może ciasto sobie fantazjowało, miast robić Ci psikusa? ;) Jak by nie było - twór żywy - wszak rośnie, to nic, że w piekle ;)
Lipko--->to jak u turpisty Grochowiaka, z którym się trochę zapoznałam jeszcze w ogólniaku:
"Wolę brzydotę
Jest bliżej krwiobiegu
Słów gdy prześwietlać
Je i udręczać
Ona ukleja najbogatsze formy"
Szok estetyczny? ;) Jeśli działa, to nie jest zły. Ba! nawet można stwierdzić śmiało, że wycelował w sam środek tarczy ;)) Oj może kiedyś spojrzysz na trupkę przychylniej ;)
Andrzeju---> i nie pochwaliłeś się tym odkryciem? Dlaczego? Tyle lat zmarnowałam! ;)))
No widzisz, to chyba widoczny znak życiowych zmian,skoro u mnie się nie spodziewałeś, a tutaj nagle "chaps!" ;))
pozdr!
LOL LOL LOL, ale dzieciom bym nie podała :)))
OdpowiedzUsuńDzieciom można zawsze powiedziec ze to np rakiety :)
OdpowiedzUsuńPodobaja mi sie teorie o damskich i meskich trunkach :)
Pozdrawiam
;)
OdpowiedzUsuńja to mogę Ci powiedzieć jak kilkudziesięcio letnia wątroba wygląda ;) zupełnie inaczej niż świeża... która tak na marginesie wygląda tak jak opisujesz, bo pamiętam jak małe dziecko Babci pomagałam przy obiedzie z von-trupką, milusia jest nie powiem :D
OdpowiedzUsuńa piwo też mi się zawsze z facetem kojarzy, a wino z kobietą
Oczku, ze my niby takie ceregiele lubimy, a nie pssst szybko szczelic piwko? :D
OdpowiedzUsuńO ta von-von brzmi doskonale, nie dosc ze piwo, to jeszcze smietana, mniam, mniam, lubie watrobke i sobie zrobie takowa juz to wiem!
Nobleva--->Dzieciom nie? Eee tam! Ja niewiele większa od dziecięcia i zjadłam ;))
OdpowiedzUsuńAga--->o! dobra myśl te rakiety! Szybko łykną jak młode pielikany - nawet największe niejadki zafascynowane kosmosem ;)))
Princi--->no ale przemów! Zawstydziłaś się, czy jak? ;)P
Viri--->chyba tej kilkudziesięcioletniej ciekawa nie jestem - obawiam się rozczarowania ;))
Milusia, haha! No i proszę - kolejna osoba która się ukrywa z dotykowymi uczuciami do trupki ;)PP
Basiula--->no a nie? Dobra! Przyznam - szasem psssst! też, ale ceregiele sprawiają, że robi się... ceremioniał. A kobiety chyba mają coś z Japończyków - we wszystkim upatrują ceremonii ;))
pozdr!
Oczko, ta Twoja "von-trupka" za każdym razem powala mnie na kolana. :D Nazwa iście jak z horroru. :D A co do piwa, to ja się zgadzam. Piwo nie dla kobiet. Ja dzioba w nim nie zanurzam, bo mnie odrzuca. :D
OdpowiedzUsuńUf! Ulżyło mi! Nie jestem osamotniona z tym piwem. Starszy ostatnio zapodał mi piwo grzańca - z koglem w sensie. I stwierdzam, że na słodko też mi nie pasi ono. Ale w trupce z horroru jak najbardziej ;)
OdpowiedzUsuńChyba mi się smaki i przyzwyczajenia zmieniły ;)
odebrało mi mowę z rozmarzenia ;)
OdpowiedzUsuńtrupkę robiłam już z białym winem ( z jabłkami i porami) ale z piwem muszą spróbować. Tylko nie wiem, czy to dobre zestawienie- trupka i ten akurat makaron... Podteksty aż się cisną...
OdpowiedzUsuńCześć :-) ja troszkę zbocze z tematu ;P
OdpowiedzUsuńdziś z samego rana każda z dziewczyn w biurze dostała od naszej kierowniczki bombkę ale nie taką zwyczajną, zostały zrobione przez osoby upośledzone. Niby coś zwykłego bo tacy ludzie w więksdzości są uzdolnieni artystycznie ale nie, to jest niezwykła bombka bo zrobiona z nieugotowanego makaronu :-) dlatego od razu jak dostałam tą bombeczkę pomyslałam o Was Makaroniary :-). Jak chcecie to przeslę fotkę tylko gdzieś zgubiłam emaila do Was
mój to : mihrunnisa8@gmail.com
pozdrawiam
Princi---> aaaa! to wyjaśnia wszystko ;)
OdpowiedzUsuńGrażka--->z białym była, z jablami też (acz bez porów), ale powiem Ci w tajemnicy, że piwna najbardziej przypadła do podniebienia Najlepszej.
Michróweczku---> dziękuję Ci za to zboczenie ;) M@aupa już poszła do Cię :)
Wesołych Świąt :-))
OdpowiedzUsuńUdanych Świąt życzy Andrzej z Ireną;-)
OdpowiedzUsuńale przepyszny blog, i fajny pomysl dla zabieganych bo z makaronem latwo zrobic cos boskiego szybko
OdpowiedzUsuńbede zagladac czesto
a na razie zycze wesolych i smacznych swiat
Dziewczyny Kochane wesołych Świąt Wam życzę :)))
OdpowiedzUsuń:**
Moi Drodzy! Krokodillo, Andrzeju, Vege i Ago ślicznie dziękuję. Wzajemnie najlepszego :)
OdpowiedzUsuńVege, witamy na Paście i zapraszamy na karmienie jeszcze nie raz. U nas więcej zielonego niż mięsa, więc znajdziesz coś dla siebie ;)
ze świątecznym pozdr!