Ostatnio z zewsząd kuszono mnie makaronem Soba. A to Liska, a to Małgosia.dz.
Nie mogłam pozostać na to obojętna. Nie byłabym sobą, gdybym soby nie zjadła ;)
A, że ostatnio słonko trochę przygrzało i się jakoś takoś kolorowo i wiosennie zrobiło na dworze, zachciało mi się kolorów także na talerzu! Może koloru zielonego? Koloru nadzieji?
Tak tak, nadzieja jest tym czego wszystkim czasem potrzeba :)
A jeśli taką ogórkowo-szczypiorkową nadzieję połączymy z brązową sobą, a kolor brązowy podobno:
„przywołuje na myśl płaszczyznę świeżo zaoranej ziemi, ściółkę w iglastym lesie, pole wyłaniające się wiosną spod resztek śniegu. To przede wszystkim gleba, oparcie, podstawa, to po czym stąpamy. Daje stabilizację, spokój i poczucie bezpieczeństwa.”
Dobra a teraz jemy, bo już mi się filozof włączył ;)
Soba na zielono
1 porcja
70 g makaronu soba
pół zielonego ogórka
łyżeczka uprażonego sezamu
kilka kropel oleju sezamowego
łyżeczka sosu sojowego jasnego
ząbek czosnku
malutki kawałek świeżego imbiru
szczypta soli, pieprzu kajeńskiego
łyżeczka soku z cytryny
garść posiekanego szczypiorku i natki pietruszki/kolendry
Makaron wrzucić do wrzątku i gotować ok. 8 minut.
W międzyczasie w miseczce wymieszać sezam, olej sezamowy, sos sojowy, sok z cytryny i przyprawy. Dodać rozgnieciony ząbek czosnku i drobno posiekany imbir. Wymieszać z ogórkiem i odcedzonym makaronem. Przełożyć na talerz, posypać szczypiorkiem i pietruszką.
inspiracja
czwartek, 11 marca 2010
Wyłaniająca się wiosna
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
no tak.. i ja zauważyłam to sobowe zewsząd kuszenie
OdpowiedzUsuńa teraz i Ty..
w dodatku z zielenią..
jak możesz..
I ja wczoraj sobe zakupilam :)) Choc jeszcze nie zjadlam ;) Sezam i imbir i mnie tu pewnie posmakuja :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ha, prawdziwa zielona ozimina na brązowym polu ! uważaj, bo Hirek wszystko wydziobie :)
OdpowiedzUsuńZazieleniło się, ale nie wykiełkowało ;)) Znowu soby mi się chce ;))
OdpowiedzUsuńpees. nie dostałaś czasem pozwu z TOZ-u ;)))P
Mmmm wygląda super :) A ja sobę baaardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńAsiejko wredna maupa ze mnie ;)
OdpowiedzUsuńBea polecam :)
Grażynko on dzioba już nie ma ;p
zemfi a co TOZ?
kiełki się kiełkują u mnie w słoju ;P
świetna sprawa z tą sobą, kupiłam (w końcu!) małe opakowanie i tak się zastanawiam jak go zjeść... ;)
OdpowiedzUsuńa TOZ jeśli mogę się wtrącić to Towarzystwo Opieki nad Zwierzaczkami :)
Viri, Princi dobrze wie, co to TOZ. Nie raz mnie nim straszyła w sprawie moich rzekomych złych uczynków względem Hieronimusa ;) A tu proszę! Dopiero u niej tak ma dziób obity. Że to niby na pannach, tiaaaa ;)PPPPP
OdpowiedzUsuńaha Oczku :) to przepraszam :]
OdpowiedzUsuńViri dzięki za wytłumaczenie, bo Oczko by się ze mną droczyła i nie przepraszaj jej, ona za dużo broi.
OdpowiedzUsuńOczko bo ja pełne nazwy znam, skrótami nie potrafię operować ;p Dziób sobie sam bił!
Oczko on się naprawdę sam wypierniczył na betonie!
OdpowiedzUsuńOj fakt! W życiu też broję...
OdpowiedzUsuńNo dobrze, już dobrze. Nie krzycz tak na mnie ;)P
ja nie krzycze, ja płaczę, że Hirek taki biedny
OdpowiedzUsuńFajnie tak zielono! Ja chcę juz wiosnę, bo na talerzu juz widzę:))
OdpowiedzUsuńNie jadłam jej nigdy, tej soby. Ciekawe jak też smakuje.
Pozdrawiam Cię Agatuś:**
Wpadnij do mnie na sobę :)
OdpowiedzUsuńI na pierniczka też? ;)
OdpowiedzUsuńtez też ale na kupnego :)
OdpowiedzUsuńHello,
OdpowiedzUsuńfajne.
mnie tez naszlo na te klimaty przedwczoraj, kiedy to zrobilam szybki lunch z udzialem makaronu soba, groszku cukrowego, czerwonej cebuli, imbiru i sosow, ktore mam w kuchni, a ktorej musze wykonczyc, zanim skonczy im sie data waznosci. generalnie w szafkach zalegaja rozne noodle ryzowe albo sojowe itp, tak wiec od pary dni mamy lunche pod tytulem przeglad spizarni. jedyne co dokupuje, to swieze warzywa - a to ogoras do soby, tak jak ty, a to inne, ktore akurat mi spasuja do innych makaronow. tym sposobem szafka nieco sie oproznila. nieco, boe jeszcze ze trzy paczki makaronu za skladzie, tylko nie wiem, czy przypadkiem juz nie przedatowany.
generalnie mam ciagkle ochote na sobe od jakichs dwoch tygodni i zastanawiam sie, czego mi w organizmie brakuje, ze mnie tak do niego ciagnie :)
pozdrawiam, milego wieczoru
Hej Dziewczyny!:))
OdpowiedzUsuńMuszę Wam tu na Paście o tym napisać, że wczoraj jadłam makaron mafaldine z sosem szpinakowym, a do tego łosoś , ach co za pyszności!:))
Byliśmy też na kawce , a wiecie gdzie? :)) No zgadnijcie ?:)))
Kawę boską piłam - latte z miętą:) Normalnie dziś muszę kupić syrop miętowy!:)))
Buziaczki SiS i Aguś:***
Madziu wiesz czego brakuje w Twoim organizmie? soby , ot po prostu ;) idę chyba sobie ją wszamać bo mnie naszła właśnie ochota ;)
OdpowiedzUsuńMajanko a chcesz w nos tak kusząc? to kiedy idziemy znów na kawkę?
hyhyhy;)) Kiedy tylko będziecie Wy tu lub ja tam:))))
OdpowiedzUsuńChętnie:)) Bardzo:)
A soba...? Mówisz,ze mam ją dziś kupic?
Siostra, o tym syropie miętowym już kiedyś czytałam, że się dobrze z kawą dogaduje. Mam chęć :) Do Pikawy też ;))
OdpowiedzUsuńTo jedziem!
OdpowiedzUsuńKupiłam ten miętowy:) Soby nie znalazłam, nie wiem gdzie jej szukać...
OdpowiedzUsuńi ja zajadam się sobą /jak to brzmi w oderwaniu od kontekstu ;)/, ej, coś ta wiosna wyłonić się nie może :/
OdpowiedzUsuńWegetarianka, a mi się podoba to oderwanie ;) Podkradnę Ci to zdanie ;)))))
OdpowiedzUsuńMajanko w sklepie ;)
OdpowiedzUsuńWege ja tez się sobą zajadam ;)
zemfi kradzieju jeden!
Ejno! Tylko nie bij po łapach! ;))P
OdpowiedzUsuńkradziejom się ucina łapki ;p
OdpowiedzUsuń