Jakiś świst, jakiś szmer, szelest z oddali brzmi jak szum morza. Świergot i szczebiot – szczypie mnie strach. Idę ścieżyną – przed siebie. Traaaach! – ach! to tylko lament suchej gałązki. Wtem! Coś stuka – podnoszę głowę wysoko – tam dzięcioł z chęcią przed chwilą pień ciął. Lecz... dudni coś głośniej i głośniej, tudum, tudum, dum! Zbliża się do mnie ten hałas, ziemia drży! I nagle... cisza.... Staję: oko w oko – z żubrem ;)
Obiad z żubrem na polanie, czyli kluchy z tomatami, szpinakiem i żubrówką (przepis Kuchareczki)
kluchy
oliwa
zęby czosnkowe w plasterkach
suszone tomaty w paskach
szpinak
żubrówka
grana padano
Na rozgrzaną oliwę wrzuciłam dosłownie na chwilę zęby czosnkowe, a ledwo zaczęły pachnieć dorzuciłam im suszone pomidory. Za nimi pojawił się szpinak. Kuchareczka dawała u siebie mrożony, ja zdecydowałam się na świeży. Rozdrobniłam go dość niedbale. Za chwilę wlałam żubrówkę i trzymałam na gazie do lekkiego wyparowania. W tak zwanym międzyczasie ujędrniałam kluchy. Miały być trofie, ale rzeczone zostały w Orzechówce. Kiedy wyjeżdżałam, nie starczyło już dla nich miejsca w walizie. Ale skoro od Princess dostałam riccioli, wydały mi się idealnym zastępcą dla nieobecnych. Zatem: ujędrnione wymerdały się z zawartością rondla i na koniec dostały jeszcze wiórki grana padano.
W zasadzie kluchy były git. Zwłaszcza, że suszone się w to wmieszały. Zastanawiam się tylko, dlaczego szpinak zachował się dość niesmacznie. Może nie służy mu alkohol? Traci po nim humor, czy jak – że stał się... zgorzkniałym typem?
Aaaa! Na deser była szarlotka ---> żubrówka z jednodniowym sokiem jabłkowym i lodem.
czwartek, 8 kwietnia 2010
Co w puszczy piszczy?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Haha, ale fajny przepis ! Kluchy z żubrówką, mniam.
OdpowiedzUsuńA i deserem bym nie pogardziła :)
mniam mniam jak to pysznie brzmi i jaki ładny makaron, prosto z Niemców ;)
OdpowiedzUsuńO widzę koleżanka zapoznaje się z darami Podlasia.. Popieram i też sama bardzo lubię! :-)
OdpowiedzUsuńGrażka--->ale szpinak to chyba jednak nie lubi się z żubrówką. Za to żubrówka z sokiem jest całkiem przyjazna ;)
OdpowiedzUsuńPrinci--->z jakiejś paczki ;)))
Hania--->trzeba popierać nasze, jak widać - jestem patriotką, haha ;)
Podoba mi się i niesamowicie intryguje ten dodatek żubrówki. Muszę wypróbować.
OdpowiedzUsuńNO coś Ty, z żubrówką? Ale fajne :) Ale ja bym ją wypiła z sokiem jabłkowym...
OdpowiedzUsuńLo--->ale uprzedzam, że może być gorzko, co by nie było, że nie przestrzegałam
OdpowiedzUsuńTruskawka--->z soczkiem też sobie zaserwowałam. Dobra taka... szarlotka ;)
Ha, totalne zaskoczenie, nigdy takich kluchów z żubrami nie jadłam. Koniecznie do wypróbowania Sis:))
OdpowiedzUsuńNo,ale po tym to chyba kierowniczką nie jesteś?;))
Nie ma autka, nie ma kierowniczki ;) Na razie bezkarnie ;)
OdpowiedzUsuńAaa, to wszystko jasne:)
OdpowiedzUsuńA te kluchy to się całkiem przyjemnie skręcają;)
Si, si! Taja ich pokręcona natura ;)
OdpowiedzUsuńlubię pokręcone ;))
OdpowiedzUsuńDobra, dobra! Czekam na grzybki! ;)
OdpowiedzUsuńKiedyś na pewno się pojawią, ale nie mam pomysła na razie ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze mam trochę czasu, nie umieram jeszcze ;)
OdpowiedzUsuńhyhy;) Ty mnie tu nie szalej ;))
OdpowiedzUsuńPrzeca mówię, że na zegarek jeszcze nie spoglądam ;)
OdpowiedzUsuńWiem przeca Mała Sis, no ja myśle ;)
OdpowiedzUsuńTy teraz tak wieczorami grasujesz? ;))))
OdpowiedzUsuńA bo w pracy nie mogę i jakoś tak późno siadłam. Zaraz uciekam spać.
OdpowiedzUsuńDobrej nocy Mała Sis:***
Nie noooo wiesz, nie wyganiam, tak zapytałam ;)
OdpowiedzUsuńhihi;) Nie no wiem:),ale serio to już czas na mnie, bo nie wstanę o tej mojej 5:35 ;))
OdpowiedzUsuńBuziolki Mała Sis Kofana:**
Eee! Ja o 7-ej dopiero! ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTeż żubr to na polanę pewnie po te suszone tomaty wpadł. Szpinak to on pewnie jadł na jakiejś łączce, ale one to dla niego rarytas, więc Ci się a obiad wprosił :)
OdpowiedzUsuńehhh, literówki ;P
Ten żubr to chyba sobie... w palnik na palniku dał ;))))
OdpowiedzUsuńZemfi no nie z jakiejś, tylko ze smacznej ;)
OdpowiedzUsuńp.s. zabij mnie, wczoraj kupiłam sobie buty!
A rajty?
OdpowiedzUsuńrajty? no z 15 par by wyszło ;p
OdpowiedzUsuńNo to poka m@upce
OdpowiedzUsuńsie przypomnij w pon bo dzis juz nie dam rady :) musze sie spakowac nauczyc na 2 egzaminy i ubrać, a noc mialam bardzo ciężką ;)
OdpowiedzUsuńJa spałam dzisiaj jakieś...4 godziny ;)
OdpowiedzUsuńa ja 2 :) a noc była spędzona aktywnie :) szaleństwo do białego rana :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam literki ;)
OdpowiedzUsuńlo rany bosskie. a czy czlowiek po tym chodzi pijany? gdyz flaszka pusta na zdjeciu...
OdpowiedzUsuńZawartość flaszki w rondlu podczas gotowania znika po angielsku. Człowiek zachowuje po tym trzeźwość umysłu i nakarmiony żołądek.
OdpowiedzUsuńŻubrówka, makaron i szarlotka - obiad marzenie:) Nie zostało go trochę? Tak tyci tyci? :)
OdpowiedzUsuńCzy mogę nie odpowiedzieć? ;) Bo nie chciałabym... rozczarować ;)
OdpowiedzUsuńświetny pomysł na makaron!
OdpowiedzUsuńA tak! Też mi się spodobał ;)
OdpowiedzUsuńno tak skromna jak zawsze ;P lepiej jakieś kluchy nowe tu wrzuć, bo jak ja wrzucę... ;)
OdpowiedzUsuńTo się nie pstrykaj tylko wrzucaj ;)P
OdpowiedzUsuńale ja czekam na Ciebie ;P gentelmen jestem ;)
OdpowiedzUsuńNo dobrze, już dobrze - dżentelmenico ;))P Coś skombinuję w rondlu wobec tego.
OdpowiedzUsuńtylko szybko bom głodna i lekko zkacowana :P
OdpowiedzUsuńTak, tak... widziałam na literkach to balowanie ;)
OdpowiedzUsuńwczoraj jak leżałam w łóżku to dzieciństwo mi się przypomniało, a dokładniej karuzela :P
OdpowiedzUsuńHaha! Nie spadłaś... z łóżka? ;)P
OdpowiedzUsuńnie, ale czułam że zaraz ze mnie coś wyjdzie ;) jakiś ptak typu paw ;P
OdpowiedzUsuńNie chwaliłaś się, że zakładasz ptaszarnię ;)
OdpowiedzUsuńno widzisz jak schodzę na ptOki ;p
OdpowiedzUsuńA! czyli wszystko oki? No to gra gitarra ;)
OdpowiedzUsuńa nawet dwie ;P
OdpowiedzUsuńA niech mnie, bire ten przepis bez pytania!
OdpowiedzUsuńWiesz Oczku, wczoraj robilam kotlety wieprzewe w wodce marynowane, ta kropla alkoholu to jest to :-) Wiem co mowie :D
Pijane kotlety?! Dajesz Buruś!
OdpowiedzUsuńJak makaron moze, to co kotlety nie? A teraz mi uzmyslowilas, ze jak na 45dag dac lyzke wodki, to w rzeczy samej one pijane ponad norem byly :-) no jeszcze mialy dzem porzeczkowy do towarzystwa!
OdpowiedzUsuńNo to dobrze miały! Weź no sprzedaj przepis Kumom.
OdpowiedzUsuńa sprzedam, zapodac Wam na Kumach? Ale zdjecia nadal ni ma ta potrawa.. a dobra, no pijana troche taka :-)
OdpowiedzUsuńDawaj, dawaj - zdjęcie może być, albo i nie ;) Tak czy siak, na przaśny stół pijane jak znalazł ;)
OdpowiedzUsuńTo napisalam, az sie sama zasokczylam, ze nie zwlekalam, Ty to mnie potrafisz zmobilizowac :-))
OdpowiedzUsuńBo to płynnie poszło, jak rzeczona do maceracji kotletów :D
OdpowiedzUsuńZ rzeczona ni ema wiekszych problemow, byleby dobrze schlodzona byla!
OdpowiedzUsuńSie wie! Orzeźwi kotlety, ha ha ;))
OdpowiedzUsuńSie ten tekst sprzeda "orzezwic kotlety" no ba!
OdpowiedzUsuńNo bo wiesz... skoro potem spłoną na patelni, to choć trochę orzeźwienia przed im się należy ;)
OdpowiedzUsuńSlusznie prawisz, choc na Kumy po nagrode :D
OdpowiedzUsuńLeceeeem! ;)
OdpowiedzUsuńja też chcem ;P
OdpowiedzUsuńAle co? pijane kotlety czy nagrodę? ;)P
OdpowiedzUsuńi to i to ;p
OdpowiedzUsuńZachłanna jesteś ;)P
OdpowiedzUsuńmam to po mamie
OdpowiedzUsuń