Jeszcze nie wpadłam w dokumentny samozachwyt, w związku z tym nie mogę (ku własnemu ubolewaniu ;)) napisać, że smaczny kąsek ze mnie. Nawet gdybym mogła, to wolałabym per: "słodka babeczka", bo lubię słodycze ;) Zatem nie zajadam się w uwielbieniu sobą jako sobą - okiem. Natomiast obiektem mojej konsumpcji padły gryczane kluchy – tym razem ala oriental. Przepis – z modyfikacjami sponsoruje opakowanie, w którym skrywały się grzyby mun.
Zajadam się sobą, czyli zorientowanie na makaron.
soba
dziewica
kurczęcy cyc
grzyby mun
cebulina
superancki
sos sojowy
szczypiorek
czarny sezam
sól, pieprznięty kolorowy
Najsampierw zajęłam się grzybami. W sensie zalałam je wrzątkiem, przykryłam i zapomniałam. Potem wzięłam się za piersi – nie, nie! – nie swoje, a kurczęce. Pokroiłam w małe paski, oblepiłam w dziewicy, przysoliłam i pieprznęłam kolorowo. Potem wrzuciłam na patelnię i smażyłam. Z radością stwierdzam, że tak smażyć lubię. Wrzucam, potem przemieszam, a reszta robi się sama. Fajnie! W tak zwanym międzyczasie wyłowiłam mun z wrzątku i rozdrobniłam nożem. Następnie pozwoliłam omdleć cebulinie na dziewicy, dorzuciłam jej grzyby, zalałam ciut superanckim, dodałam sojowego i usmażone mięso. Przysoliłam, pieprznęłam i dusiłam jeszcze chwilę, przerzucając machinalnie większą uwagę na ujędrnianie soby w ukropie. Wszystko razem ożeniłam na talerzu i obsypałam duetem szczypior – sezam. Na koniec zjadłam – rzecz jasna.
* by wegetarianka :) zapamiętałam z komentarza i nie zawahałam się użyć ;)
sobota, 19 czerwca 2010
Zajadam się sobą*
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wszystko rozumiem ale co to jest ten "superancki"?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
no - rosół. ale z jajem! :)
OdpowiedzUsuńgrzyby! o nie! fuj fuj xD
OdpowiedzUsuńale zdjęcie ładne, takie czyste, mi jeszcze takie nie chcą wychodzić, mimo że nowe Szklane Oko mam... muszem jeszcze poczytać, może mam jakaś funkcję złą ustawioną, hm, hm... albo ręka mi się trzęsie xD
No, słodka Babeczko, nieźle Ci ta soba wyszła :)
OdpowiedzUsuńnie no pyszności, a słodycze to też lubię, ale tylko niektóre ;)
OdpowiedzUsuńO i znowu ta pyszna soba. Wszystkie z nim przepisy biore w ciemno.
OdpowiedzUsuńA tego superanckiego tez sie nie domyslilam:-)
Podoba mi się ta soba coraz bardziej, a w takim towarzystwie musi być pyszna:)
OdpowiedzUsuńKurczęcy cyc hyhy ;))
Ściskam Sis Makaronowa i Słodka :*
O o o! TO jest to! POdoba mi się i już.
OdpowiedzUsuń:)
te Twoje słówka.. :-) i smaczki. lubię.
OdpowiedzUsuńChętnie bym się taką sobą pozajadała.
OdpowiedzUsuńSzczególnie, że kupiłam jakiś czas temu i bladego pojęcia nie mam, cóż począć, gdyż z moich domowników, o zgrozo!, żadne makaroniarze.
Ojoj, wygląda to pysznie i w dodatku z grzybami - czyli na pewno przy najbliższej okazji sobie nie odmówię tego dania :) Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńBareja--->koleżanka Kaszu (kłaniam się ;)) niżej doskonale wyjaśniła, nawet nie wiem, co dodać więcej ;)
OdpowiedzUsuńViri, Króliczku--->albo statywik, albo mniej nerwów ;) Na sekcji chyba trząść się nie powinny co? ;)
Grażka--->o dzięki, Pani!
Princi--->taaa wiem, pralinki i inne ciacha ;P
Thiesso--->o witam! z tego, co kojarzę, to by bardziej zupna, tym większa ma radość ;) Superancki to bulion zwany czasem rosołem ;)
Sis--->ja sobę też lubię, bardzo :)
Truskawka--->no to pysznie! :)))
Karotkowa--->a dziękuję, to miłe :)
Zajton--->a ja tam bym się domownikami nie przejmowała, tylko ujędrniła michę kluch tylko dla siebie ;)
Ola--->robi się piorunem, polecam :)
pozdr!
Herbatniczki na ten przykład ;P
OdpowiedzUsuńNie wiem, nie znam się ;)
OdpowiedzUsuńto czytaj ze zrozumieniem ;P
OdpowiedzUsuńStaram się jak mogę ;)
OdpowiedzUsuńdodam: wszędzie, znów coś przegapiasz w tym samym miejscu ;)
OdpowiedzUsuńOjjj tam! I tak gadamy o cukierni, więc co za różnica, czy to herbatnik czy pralinka. Jeden pies! ups, znaczy się... jedno ciacho ;)p
OdpowiedzUsuńjak już to ciastek ;p
OdpowiedzUsuńWczoraj oglądałam bajkę o zupie, a nie o słodyczach ;)
OdpowiedzUsuńza zupami nie przepadam, zresztą ochota na słodycze tez mi powoli przechodzi ;)
OdpowiedzUsuńTo teraz sama se przeczytaj, mądralo! ;)PPPP
OdpowiedzUsuńse przeczytałam i odpisałam mądralo ;P luknij w górę komentów :P
OdpowiedzUsuńIdem, idem ;) Bom se nie zasubskrybowała.
OdpowiedzUsuńjak to tak można co? ;p
OdpowiedzUsuńA to jest bardzo proste do wytłumaczenia: normalnie dasie ;P
OdpowiedzUsuńdasie to wiesz :P
OdpowiedzUsuńA Ty czasem nie chcesz się wybrać na jakiś spacer czy inną herbatkę, hę? Sterczysz przed tym kompem, że nie nadążam odpowiadać ;PPP
OdpowiedzUsuńwiesz jakie jest przedostatnie stadium choroby zawodowej informatyka: śmianie się do komputera, nie jestem informatykiem, a i to cholerstwo musiało się do mnie przypałętać ;)
OdpowiedzUsuńA ostatnie?
OdpowiedzUsuńiść spać do łóżka z laptopem zamiast z żoną/dziewczyną :)
OdpowiedzUsuńo statywie to Polka też mi wspominała, i mam taki mały ale w domu, więc muszę poczekać jeszcze te kilka dni i może będzie lepiej :]
OdpowiedzUsuńa ręce to mi się rzadko trzęsą - tak tylko napisałam xD w Anatomiku tylko na pierwszych zajęciach miałam trzęsawkę (;
Princi--->ahaaaa
OdpowiedzUsuńKróliczku--->farciara, ma statyw! Ja wciąż marzę o rzeczonym.
Co przejeżdżam w dół tej strony, to zawsze zatrzymuję się na tym zdjęciu. Dziwne? Nie xD Wygląda zachęcająco ^^
OdpowiedzUsuńNo to pysznie! ;)
OdpowiedzUsuń