No i wieś zawitała do stolicy. Oczywiście trzeba było ją odebrać z dworca i jeszcze w złotych sie pojawić, choćby na chwilkę.
Wieś jak zawsze głodna była i serek wiejski sobie na kolację zażyczyła (w I wersji była zupka chińska, ale ten wzrok Oczka...od razu się odechciało ;)).
Iść do Oczkowego mieszkanka trza było wolno, by wieś zapamiętała każdy detal, by rano się nie zgubiła, by oby przez przypadek nie spóźniła się na pociag i nie została dłużej.
A czemu wieś? Proste. Nie dość, ze w Wawie czuje się jak w mieście wielkości NY, na dzień dobry, a raczej dobry wieczór psuje swe buty odrywając pięknie podeszwę, po czym niszczy ulubioną spódnicę, szytą specjalnie dla niej! Jak ją zniszczyłam? Równie proste. Postanowiłam but skleić super glue, oj jaka ja dumna z siebie byłam, żem taka pomysłowa. No i tak sobie klejąc buta, skleiłam też swoje palce, stopę z Oczkową podłogą i przy okazji rozlałam super glue na spódnicę, która obecnie wygląda jak spódnica słynnej Monica Levinsky. ;)
I tak wieść przyjeżdżając do Warszawy została goła i wesoła w pełnym tych słów znaczeniu i gdyby nie Oczko, jej czaderskie zielone buciki i spódnica z big kokardą, nie wiem jak bym wróciła ;)
Oczywiście makaronowa wymiana została zrealizowana a ja dzięki Oczkowej szczegółowo sporządzonej mapie spokojnie dotarłam na dworzec- pomijam, że widząc na jedno oko, bo o 6 rano to oba oka nie działają ;)
Ale dość autoreklamy, pora na makaron. Oczywiście od-Oczkowy, czyli otrzymany kiedyś tam od Oczka :) Jaki makaron, a spaghetti, a że kolorowe to dla pewnego R dedykowane ;)
Spaghetti z pastą z bakłażana i słonecznikiem
1 porcja
70 g makaronu spaghetti
1 mały bakłażan
ząbek czosnku
łyżeczka słonecznika
świeża bazylia
sól, pieprz
oliwa
łyżeczka soku z cytryny
kilka kropli oleju sezamowego
W piekarniku rozgrzanym do 200 stopni upiecz przekrojonego na pół bakłażana- ok. 30min.
W upraż ziarna słonecznika, posiekaj czosnek i bazylię.
Makaron ugotuj al dente. Odcedź i odstaw na bok.
Upieczony bakłażan pozbaw skórki, a miąższ zmiksuj z czosnkiem, bazylią, sokiem z cytryny. Dodaj kilka kropel oleju sezamowego i ok. łyżeczki oliwy. Dopraw do smaku solą i pieprzem.
Makaron wymieszaj z powstałą pastą i słonecznikiem.
sobota, 28 sierpnia 2010
Wpis sponsoruje S-G ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
nie ma lepszego połączenia jak makaron i bakłażan:)
OdpowiedzUsuńa spódnicę da się uratować rozpuszczalnikiem do super glue, można go dostać w takiej samej małej tubce jak klej
pozdrawiam
bez Twoich przygód byłoby niezwykle nudno, nie sądzisz? ale cóż Ty robiłaś, że to tylko tak króciutko? teraz musisz wrócic Oczku kokardę ze spódnicą oddac.
OdpowiedzUsuńi Oczko z tą stopa przyklejoną wciąż tkwi w mieszkaniu?
OdpowiedzUsuńbakłażanowy sos do pasty uwielbiam.
Aga-aa, a ja się prawie posiusiałam w majty ze śmiechu jak to czytałam , no tez ze mnie niezła wiocha :PPPP
OdpowiedzUsuńtymonsyl a nie odbarwi się?
OdpowiedzUsuńAsieja licze że spódnica u mnie zostanie :P
Viri toć to moja stopa się przykleiła :P
Alu no to żółwik :)
ale się uśmiałam ;P hhe
OdpowiedzUsuńhe he :D Aga, oplułam monitor ze śmiechu :)
OdpowiedzUsuńAle Ty jesteś pozytywnie zakręcona!;))
Mnie też zdarzają sie takie przypadki i to wcale nie rzadko;)
A czemu tak krótko u Oczka?
Pozdrowienia:)
Witamy Wieś w Stolicy i przykro nam że się Wsi tyle niedobrych przygód przytrafiło To za tę zupkę?
OdpowiedzUsuńAgatko jesteś niesamowicie zakręcona, ale rozumiem, że się odkleiłaś od podłogi;))) A jedzonko jak zawsze pychota:)
OdpowiedzUsuńMajanko bo ja u Oczka tylko na nocleg sie wepchałam, bo powrotu do domu nie miałam
OdpowiedzUsuńGospodarna Narzeczono zupkę w domu zjadłam :P
Atinko odkleiłam się, ale rajstopki już nie :/
Ta spódnica z kokardą brzmi po prostu cudownie i genialnie marzycielsko. Chciałabym taką mieć! :D
OdpowiedzUsuńA makaron przesmakowity, że aż ślinka cienkie. Ale to przecież u Was żadna nowość. ;)
Pozdrawiam!
:)
OdpowiedzUsuńhmm. nie próbowałam bakłażana z pastą. ale... no, połączenie dośc intrygujące ;]
OdpowiedzUsuńspróbuj pyszne!
OdpowiedzUsuńA ja się jakoś do bakłażana przekonać nie mogę. Dziś w ramach prób jadłam smażony na maśle i nawet niezły był, ale nie na tyle, żeby powtórzyć.
OdpowiedzUsuńAga, dobrze, że się odkleiłaś od tej podłogi i z fajną spódnicą (z kokardą!) wyjechałaś ;)
Dobry wieczór :)
OdpowiedzUsuńW prawym dolnym rogu został mi jeszcze kawałek monitora do wylizania :)
Zostawię sobie na jutro:)
Zerknęłam na sierpień i lipiec i już się cieszę, ze wszystkiego nie poczytałam.
Zostanę tu u Was, jesli pozwolicie :)
A jak już wszystko zjem, to zacznę od nowa - w odwrotnej kolejności.
aaa z Oczkową podłogą nie stopa, oki xD
OdpowiedzUsuńHaha! No ładnie by wyszło, jak by mnie Princi zostawiła przyklejoną do podłogi :D
OdpowiedzUsuńSpódnica jest Twoja, nawet z kokardą ;)
A R. to ten sam, o którym myślę? Bo jak mówisz, to zaserwuję mu takie kluchy, bo tak się szczęśliwie składa, że jest fanem bakłażana :)
Olu ja lubie bakłażana głównie w formie pesto z orzechami :) musi być pieczony
OdpowiedzUsuńAgik zapraszamy!
Viri ;)
Zemfi a R to ten od omleta ;)
dzięks za spódnice ;)
No patrz! Co za bieg okoliczności! Mówimy o tym samym! ;))))
OdpowiedzUsuńo tym czy o tej samej osobie :P
OdpowiedzUsuńPYCHOTA!!! WYGLADA WSPANIALE ;)
OdpowiedzUsuńHa ja ostatnio wracałam do domu boso. But mi padł. Stwierdziłam, że z reklamy mentosa nici i drugiego za chiny nie oberwę to zamiast kićkutać szłam boso :D
OdpowiedzUsuńPozdrówka !!!
Aaaa z tego wszystkiego zapomniałam dodać, że makaron w towarzystwie zacnego bakłażana to coś dla mnie :D
OdpowiedzUsuńOlu i takie było :)
OdpowiedzUsuńIvon dobre dobre ;) też miałam taką wizję powrotu z wawy ;)
:) Ale się uśmiałam :) Wiem, że nie wypada, ale jak czytam takie sprawozdanie z wizyty, to się śmieję :) A makaron z bakłażanem przetestuję :)
OdpowiedzUsuńnoooooo to raczej przykre niż śmieszne ;)
OdpowiedzUsuńMakaroniary Drogie, zapraszam do zabawy:
OdpowiedzUsuńhttp://zmyslywkuchni.blogspot.com/2010/09/dostalam-zaproszenie-do-zabawy.html
:)))
hej, chciałabym Cię zaprosić do zabawy:)
OdpowiedzUsuńhttp://cheesecakesserniki.blogspot.com/2010/09/groszkowe-penne-z-serkiem-wiejskim.html
pozdrawiam:*
Karola i Małgo--->dzięki! jakoś się z Princi dogadamy i wysmarujemy listę ;)
OdpowiedzUsuńmy sie dogadamy? jedynie przy winie może nam wyjdzie ;p
OdpowiedzUsuńAle się dogadamy ;)
OdpowiedzUsuńjak zawsze, o ile dobre wino wybierzemy, a nie jakieś gruszkowo-pigwowe :P
OdpowiedzUsuńCzyli nie jestem najbardziej pechową osobą na świecie. Ja też wieś, ja też!
OdpowiedzUsuńMakaronu z bakłażanem nie jadłam ale mi się podoba - zwłascza że mam kilkogram bakłażanów w torbie..
Pozdrawiam!
Ale jestem spóźniona... Za to uśmiałam się jak wszyscy...:)Aga, biedaku... Za to spódnica z kokarda to musiało być coś niesamowitego...
OdpowiedzUsuńJa kiedyś sobie zęby skleiłam super glue sklejając.. buty. Chciałam przez moment ustami potrzymać koniec tubki, aby docisnąć podewszwe, ale okazało się, że tubka jest delikatnie przecięta(zagięło się...)oj, co to było...W każdym razie po jakiejś godz. mogłam ruszać żuchwą, ale przez cały tydzień nosiłam klej między...jedynkami.
Pozdrowienia z klubu "wiesiowego";)
Atria to podziel się ;)
OdpowiedzUsuńEwelajna bo ten super glue to nie taki super!
Mniam, mniam, mniam!!!
OdpowiedzUsuń