Zabieram się do napisania tego posta już od kilku dni.
Planowałam wrzucić nowy przepis w piątek. Jednak w piątek wieczorem przełożyłam to zadanie na sobotę. W sobotę z kolei tak wciągnęła mnie książka, że nie makaron był mi w głowie.
W niedzielę z kolei znalazłam tysiąc innych zajęć, między innymi robienie z mieszkania pobojowiska i walka ze zboczonymi gołębiami na moim balkonie.
A od poniedziałku istne szaleństwo. Wszyscy nagle coś ode mnie chcą, dzwonią, piszą, walą do drzwi. Żeby się wyrobić ze wszystkim robię kilka rzeczy jednocześnie, a jakby jeszcze tego było mało z kilku stron rozmowy mnie atakują. Nie ma to jak Polak w pracy, albo na gg albo na skype, a jak ma „controlling” to przecież na gmailu jest chat ;)
Ale ja znowu nie na temat. Dziś mnie Oczko przypilnowało i zagroziło, że jak nie ja to ona! Postanowiłam walczyć o swoje i oto tak nieśmiało prezentuję Makaron sojowy z tofu i fasolką szparagową :)
Smacznego!
Makaron sojowy z tofu i fasolką szparagową
1 porcja
75 g makaronu sojowego (lub ryżowego)
50 g twardego tofu
garść oczyszczonej, zielonej fasolki szparagowej
ząbek czosnku
1-cm kawałek imbiru
łyżka sosu sojowego
łyżeczka oleju sezamowego
łyżeczka posiekanego szczypiorku
łyżeczka posiekanych orzeszków arachidowych
odrobina oliwy
marynata do tofu
łyżka sosu sojowego
łyżeczka octu ryżowego
łyżeczka oleju sezamowego
Wymieszać składniki marynaty, dodać tofu i odstawić na min. 30 min.
Makaron zalać wrzątkiem i gotować ok. 5-7 minut, odcedzić i odłożyć na bok.
Fasolkę ugotować na parze.
Na kapce oliwy zrumień posiekany czosnek i imbir, gdy się zrumienią odstaw na bok. Na patelnię wrzuć tofu, a gdy się delikatnie zrumieni dodaj fasolkę, makaron, czosnek i imbir. Podlej sosem sojowym i olejem sezamowy, wymieszaj i jeszcze chwilę podgrzewaj na małym ogniu.
Przełóż do miseczki, posyp orzechami i szczypiorkiem.
wtorek, 3 sierpnia 2010
Z każdej strony
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
a ja dzisiaj tofu zjadłam, tra la la la la, dobre to to jest (:
OdpowiedzUsuńA ja jadłam dziś makaron sojowy. Z kurczakiem co prawda, ale był pycha...
OdpowiedzUsuńViri no nie?
OdpowiedzUsuńGin z kurczakiem też lubię :)
E tam zagroziłam, napomknęłam ino słówkiem, bo mnie Lanczboksik szturchnął ;)
OdpowiedzUsuńoj nie rób tragedii :P
OdpowiedzUsuńBynajmniej!
OdpowiedzUsuńPees. Szepnij coś więcej o tych zboczeńcach.
ten makaron mogłabym jeść kilka razy w tygodniu :) pycha!
OdpowiedzUsuńw kwiatkach się bzykają :P
OdpowiedzUsuńPrzezroczysty makaron;)))
OdpowiedzUsuńNie jadłam jeszcze takiego.
A co z tymi gołębiami? ;)
no toć piszę że się tegują w moich kwiatach! nie dość że jakieś chwasty wyrosły to jeszcze te gołębie :)
OdpowiedzUsuńhyhy ;) No to małe będą ... jajeczka znaczy;) Do obiadu akurat ;)
OdpowiedzUsuńja cię proszę, najpierw mi kupkują a teraz to!
OdpowiedzUsuńno no :]
OdpowiedzUsuńPrinci, no ja Cię proszę, nie przy jedzeniu... ;)
OdpowiedzUsuńHi hi, jadłam dziś coś podobnego :) BUzia!
OdpowiedzUsuńpysznosci :) bardzo lubimy ten makaron,zarowno na cieplo,jak i na zimno w salatkach :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam po 2 miesiecznej przerwie :)
Zefi nie czepiaj się
OdpowiedzUsuńAniu a co?
Gosiu witaj :)
Szklanego dawno nie robilam, wlasciwie nie wiem dlaczego. Musze to naprawic.
OdpowiedzUsuńA golebie to zaraza. U mnie swego czasu zdazyly zlozyc jajka, pomimo, ze pilnowalismy i przeganialismy. Malzonek musial zostac morderca i unicestwic je zanim sie cos wylegnie przerazony opowiesciami kolegow z pracy, ktorzy sie zlitowali nad biednymi jajeczkami i potem mieli...
a zrób zrób i pochwal się
OdpowiedzUsuńa co do gołębi to one się w ogóle nie boją, nie raz już pacnęłam nie jednego łapką
Makaronik pierwsza klasa !
OdpowiedzUsuńJa tez za wpis się zabieram kilka dni...
A co Hirek na gołębie?
i w dodatku z moimi ukochanymi orzeszkami <3
OdpowiedzUsuńA Hirek ma je w tym no w kuprze ;)
OdpowiedzUsuńMałgo :)
he, he u mnie tez byla niemoc ostatnio, az mnie rozne osoby zaczely szturchac.
OdpowiedzUsuńa makaron fajny! lubie takie.
mnie tez, a największego kopa dał mi GA i wzięłam się za siebie ostro :)
OdpowiedzUsuńJa też nie jadłam takiego makaronu i już żałuję bo wygląda kapitalnie !
OdpowiedzUsuńDanko super. A golebie...no coz. Niech sie poteguja troche. W koncu golab tez czlowiek :))
OdpowiedzUsuńIvon spróbuj, to fajna odmiana :)
OdpowiedzUsuńMajko ale czemu w moich kwiatach?
Moze tak odurzone zapachem sa, ze tylko o jednym mysla? Te kwiaty musza byc niezlym afrodyzjakiem :) Dobrze by bylo tez sobie troche powachac :))
OdpowiedzUsuńHirek nie dba o swoje terytorium, czy gołebiowe towarzystwo mu odpowiada?? :>
OdpowiedzUsuńMajko może i ja powinnam je powąchać ;)
OdpowiedzUsuńOlu a nie wiem zapytam ;)
Jesteś pewna, że potrzebne Ci wąchanie? ;P
OdpowiedzUsuńmi może nie, ale niektórym tak
OdpowiedzUsuńHerbatnik to mi raczej zaproponowałby kopniaka w dupe :P