Zdaje się, że lato już dawno za nami – niestety. Patrzę na słońce tęsknie wspominając ciepło, a w myślach próbuję sobie przypomnieć, w które kieszenie schowałam wiosną zimowe rękawiczki. Zapachu siana jeszcze długo nie powąchamy, żniwa to też już stara historia. Ale przynajmniej kasztany niebawem można będzie zbierać :)
McKlusky 2 – Paglia e Fieno, czyli Słoma i Siano („Biblioteka Smakosza – Makaron”, wyd. Parragon, s. 206)
kluski tagliatelle (zielone i żółte)
masło
groszek mrożony
śmietana (16 %)
parmezan
kardamon (albo gałka muszkatołowa), pieprznięty z młynka, sól
Ujędrnić kluchy, a w tak zwanym międzyczasie na masło wrzucić groszek i smażyć ok. 4 minuty, dodać śmietanę, doprowadzić do wrzenia i gotować aż sos lekko zgęstnieje. Doprawić pieprzem i kardamonem. Wymieszać z kluchami, obsypać serem. Zjeść.
wtorek, 5 października 2010
Słoma i Siano
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
To ja biorę ten makaronik na obiadek na jutro:))
OdpowiedzUsuńA krokiecik gdzie?;))
Buziolki:*
W brzuszku! ;) Buziak!
OdpowiedzUsuńNo i pysznie! Słoma i siano są o.k.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
prosto:)
OdpowiedzUsuńodnośnie siana - jego zapach upaja...
A przepraszam jakie będziesz kasztany zbierać te warszawskie czy te na placu Pigalle żeby wymerdać je z kluchami ?? ;):-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :):*
przepyszne połączenie!
OdpowiedzUsuńFajna ta mieszanka siana i słomy !
OdpowiedzUsuńKasztany już można zbierać.
I poszukaj rękawiczek, niedługo się przydadzą :)
Takiego zapachu siana, to bym sobie chętnie powdychała. Jakoś tak mało w tym roku obcowałam z naturą, niestety...
OdpowiedzUsuńKluski niesamowicie smakowite! :)
o, na dodatek kardamonu bym nie wpadła!
OdpowiedzUsuńnajszybciej, najprościej, a zarazem najsmczniej. 3 razy naj i moje serce jest w pełni szczęścia kulinarnego ;]
OdpowiedzUsuńjak dobrze wiedzieć, że nie tylko ja mówię na makaron per kluski :)
OdpowiedzUsuńBardzo smakowity pomysł.
OdpowiedzUsuńLata nie ma, ale ciepłe kluski - poprawią każdy dzień :)))
pozdrawiam
M.
zapach świeżo skoszonej trawy, słoma...działa moja wyobraźnia zapachu...
OdpowiedzUsuńKasztany, schylam się jak tylko jakiegoś zobaczę, by potem odnajdywać je w kieszeniach, torebkach...
A makaron cóż - idealny :)
takie proste, a takie pyszne !!!
OdpowiedzUsuńAmber--->są! ;)
OdpowiedzUsuńMałgo--->wakacje na wsi za pacholęcia - to tarzania się na sianie - coś fajnego :)
Michróweczku--->niestety, tylko warszawskie....
Paula--->racja, racja! ;)))
Grażka--->ja już teraz ich potrzebuję - rankami. Ale ze zgrozą odkryłam, że kieszeń, na którą liczyłam nie skrywa w swej przepastności rzeczonych, ehhh
Zajączku--->ja też, ja też....
Princi--->a widzisz - do czego to skłania człowieka brak gałki - do... eksperymentów ;)
Karmelitka--->szybkie i dobre - to prawda :)
Marghe--->witaj w klubie ;)
Moni--->ciepły makaron na zimno? to jest myśl! :)
Cozerka--->też czekam na kasztanowe zbieractwo :)
Ulcik--->a jak! ;)
pozdr!
Mam tak samo z rękawiczkami! ALe dziś znalazłam, znalazłam swoje!
OdpowiedzUsuńOko, nie mysl o rekawiczkach, zaraz wyciagniesz z szafy ta najcieplejsza kurtke, a w jej kieszeniach mowie Ci beda rekawiczki :D
OdpowiedzUsuńRany, robie dokladnie taka sama paste, ale z gala - kardamonem mowisz, w zyciu bym go nie dodala - trzeba poeksperyntowac :)
Aniu zazdroszczę, bo ja tylko jedną znalazłam ;)
OdpowiedzUsuńBasiu eksperymentuj ;)
Truskawka--->a ja się poddałam i nabyłam drogą zakupu nowe czarno-śliwkowe. W paski :)
OdpowiedzUsuńBasia--->no właśnie klops z tą kurtką, bo jej kieszenie były pierwszym tropem jaki podjęłam w trakcie poszukiwań...
Z gałą miało być- ale gały nie miałam. Miałam za to kardamon - no to wiesz... :)
Princi--->ja mam już obie. I pewnie teraz jak już nie potrzebuję starych, to się cudownie objawią... :)
cmok, cmok!
byś się podzieliła jedną :)
OdpowiedzUsuńTeraz wiem dopiero Oczku skad sie czasem biora pomysly :) Jakbym nie maiala galy, to bym pewnie jeczala a nie kardamon z szafki wyjmowala :)) Buzka!
OdpowiedzUsuńPrinci--->i z jedną zostanę. Onoł! ;))))
OdpowiedzUsuńBasia--->jakże to proste, wystarczy zrobić niewystarczające zakupy ;))
buziak