Ostatnio, jako, że postanowiłam zostać ogrodniczką, to dostałam od Kumy nasiona pasternaku, za które oczywiście raz jeszcze slicznie dziękuję (już mam miejscówę na nie w planowanym ogrodzie). A w piątek supermarkecie wypatrzyłam śliczne ogrodnicze rękawiczki w poziomki :) Jakież było moje rozczarowanie przy kasie, kiedy okazało się, że są pozbawione kodu kreskowego... Wyszłam ze sklepu z torbami – pełnymi zakupów bądź co bądź, ale bez tych poziomek... Cóż... następnym razem tak szybko się nie poddam.
Totellini z pietruszką, pieczarkami, brandy i pieczoną piersią z kurczaka (inspiracja: "Makaron na każdą okazję")
tortellini
pieczarki (mój dodatek)
masło
brandy (mój dodatek)
zielona pietruszka
usmażona pierś z kurczaka (mój dodatek)
pieprz kolorowy
wędzona papryczka z Esplette
sól
Pierś z kurczaka obdarowałam solą, kolorowym pieprzem i wędzoną papryką z Esplette i usmażyłam.
Ugotowałam kluski, a w międzyczasie na maśle poddusiłam pieczarki i podlałam francuską brandy i trzymałam chwilę na ogniu do wyparowania alkoholu. Dorzuciłam pietruszkę i wymieszałam z kluskami. Podałam z pokrojoną na kawałki, usmażoną piersią z kurczaka.
sobota, 2 kwietnia 2011
Słówko o "poziomkach"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jak dla mnie bomba!:)) Popijam sobie Montepulciano d'Abruzzo i myslę o makaronie:)
OdpowiedzUsuńA włoski powraca od poniedziałku i juz sie cieszę:)
Buziaki:*
rękawiczki ogrodnicze w poziomki?! fajowsko :D ja to mam takie zwyczajne zielone.. Jak je już kupisz to się pochwal ;)
OdpowiedzUsuńOd samego zdjęcia buzia się śmieje :) Fajny pomysł :)
OdpowiedzUsuńJak już nabędziesz te rękawiczki to może chcesz wpaść razem z nimi i obejrzeć małą plantację małego dużego. Uprawia sobie letni podwieczorek. Ja co roku kupuję nasiona, sieję, a potem slimaki mają ucztę.
OdpowiedzUsuńSzkoda tych rękawiczek...
OdpowiedzUsuńSuper smakowicie wygląda ten makaron :)
W ilu stopniach i ile pieczesz tą pierś? Wygląda bardzo smakowicie :)
OdpowiedzUsuńJa co prawda świeżo po śniadaniu, ale przez Ciebie już rozmyślam o obiedzie:)
OdpowiedzUsuńkiedyś w carrefourze nie było kodu na jakimś sprzęcie kuchennym, oj jaki raban zrobiłam... ;)
OdpowiedzUsuńa cycek pieczony w folii?
OdpowiedzUsuńSisi---> a jaką dzisiaj pastę zjadałam! o ja Cię! Pan R. zrobił, wkrótce o niej napiszę :)
OdpowiedzUsuńKróliczku--->oczywiście, że się pochwalę :)
Kulinarne--->czyżby i Ciebie jedzenie wprawiało w dobry nastrój? ;)
Lo---> z chęcią wielką :)
Grażka--->cały czas o nich myślę ;))
Anonimie--->i właśnie zauważyłam, że myślałam o jednej piersi, a napisałam o innej... już na prawiłam niedopatrzenie. Otóż ta tutaj była smażona. Ale już odpowiadam na temat tamtej pieczonej - w rękawie przyprawioną piekę w ok 180-200 stopniach (max) do ok. 15-20 min, nie dłużej, bo pierś wyschnie i już nie będzie dobra. Pod koniec pieczenia rozcinam rękaw i dopiekam, potem zostawiam jeszcze w stygnącym piekle. Rozcinanie rękawa i dopiekanie stosuję też do kawałków mięs, które potem kroję w plasterki i traktuję na pieczywie jak wędlinę.
Ania---> :)))))
Princi--->ten nie, ale inny był i wyszedł bardzo dobry. Ale cały czas planuję tamte podudzia ;))
pozdr!
ostatnio chciałam rozmrozić sobie jeden kurzy półdupek, a tu pustka...LLord wszystko wciągnął ;P
OdpowiedzUsuńChłodnicę na kłódkę, ha ha ha! ;)
OdpowiedzUsuńtortellini wygląda pysznie. co do poziomek - ja mam zazwyczaj pecha do upodobania sobie takich towarów "nieokodowanych", dlatego też wyrobiłam w sobie wprawę do walki o pożądane przeze mnie perełki :D Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOlu, gdyby nie to, że byłam po pracy i nie chciało mi się kwitnąć przy kasie w piątkowy wieczór, to nie odpuściłabym... :)
OdpowiedzUsuńOgrodniczko kochana, udanego sadzenia i podlewania :-) Mnie tymczasem jednak ciekawi bardzo kewstia pewnej nalewki :DD
OdpowiedzUsuń:) No tak, najbardziej żal tych rekawiczek. Ja tam cię rozumiem :)
OdpowiedzUsuńpoziomkowe rękawiczki? wracaj po nie :)
OdpowiedzUsuńO, ja też widziałam takie rękawiczki, ale w końcu takie w zielone kropeczki sobie kupiłam :) Wiesz, że ja od czwartku pełnoprawną ogrodniczką zostanę - dostałam działeczkę Babci do szaleństw :))) Już widzę ten groszek i bób - niestety w przyszłym roku, bo teraz to już chyba na nie za późno. Dokształcę się :)
OdpowiedzUsuńSmakowicie sobie poczynasz z tymi kurzymi cyckami, ale tortellini to samej trzeba lepić - w końcu w klubiku pierogowym jesteś :P
A ja zasadziłam poziomki z nasion. Mam nadzieję, że już wkrótce będę mieć te rękawiczki pełne poziomek ;)
OdpowiedzUsuńTe tortellini wyglądają bardzoo apetycznie...a mogę zapytać jakich użyłaś? Tzn. z jakim farszem :) Pozdrawiam!
Basia--->yyyy! nalewki? nooooo... mam słoik! ;)))
OdpowiedzUsuńKuchareczko, Paulo--->w weekend znowu będę na nie polować ;)
Lipka--->ooo fajno!
A z kluskami, to wiesz, po cichu liczę, że dasz wspólnie przetestować planowaną maszynkę ;))))
Escapade--->u nas w ogródku rosną sobie 4 krzaczki rzeczonych, latem było fajnie je zbierać a potem jeść z garści :)
Tortellini były z nadzieniem grzybowym
pozdr!
Oczko, a co spirit wypity? :DD
OdpowiedzUsuńTy pamietasz ze nalewka sie minimum pol roku przegryza?
Usciski sle!
No właśnie nie wiem, czy tyle wytrzymam.... ;)
OdpowiedzUsuńAle Oczku jak zrobisz pol roku wczesniej, to pol roku szybciej bedzie :))
OdpowiedzUsuńŁatwo powiedzieć - ja już od ponad roku nad tym myślę ;D
OdpowiedzUsuńJA chcę poziomki na rękawiczkach! Gdzie takie fajne mozna miec, Oczko?
OdpowiedzUsuńJa dziś też ogrodniczyłam :) Rzodkiewki, sałata i marchewki. Zoabczymy, czy coś z tego wyjdzie :)
W realu były. Teraz mają zielone i lila
OdpowiedzUsuń