To była jedna z tych niedziel, podczas których najlepiej jest zalec z książką na kanapie (tym razem było to „W rajskiej krainie pośród zielska” - Jacka Hugo Badera) i robić nic. Ewentualnie jeszcze sączyć czaj i pogryzać ciastka. Ale burczenie w brzuchu burzy ten spokój i upierdliwie dopomaga się o obiad. Cóż począć?! Wypadałoby zrobić coś szybko i bez zbędnych ceregieli. Aha! Ideałem byłoby, gdyby to smakowało.
Mini penne w rozmarynowym sosie z anchois (książka „Makaron na każdą okazję”, s. 198)
kluski
gałązki rozmarynu z krzaka
przeprasowane zęby czosnku
oliwa
pomidory z puszki
pieprz, ociupina cukru (aby nieco zrównoważyć smak)
anchois (to już mój wymysł)
parmezan
Na oliwie chwilę podsmażyłam rozmaryn i czosnek, dorzuciłam pomidory i odrobinę cukru - dusiłam, a pod koniec dodałam rybki. Doprawiłam pieprzem i wymieszałam z makaronem. Po wierzchu obsypałam parmezanem.
niedziela, 19 czerwca 2011
Prosty sposób karmienia lenia
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
U mnie danie wywołało ślinotok:). Mniam.
OdpowiedzUsuńteż bym chętnie mojego niedzielnego lenia tak nakarmiła.
OdpowiedzUsuńZe zdjecia pustego garnuszka wnioskuje, ze smakowalo - i zupelnie sie nie dziwie!
OdpowiedzUsuńa ja tu makaronu szukałam, tak go ukryłaś w sosie ;)
OdpowiedzUsuńJaki cudny makaronik. Poproszę porcyjkę:)
OdpowiedzUsuńA jak tam lunchboxy, jeszcze wypełniane? ;)
O to potrawa dla mnie.
OdpowiedzUsuńpodoba mi się to dokarmianie lenia :)
OdpowiedzUsuńAnia--->:))
OdpowiedzUsuńKarotkowa--->lubię szybkie dania :)
Maggie--->aha! :)
Princi--->bo to ten mini od Ciebie ;)
Sisi--->oczywiście, że wypełniane. Wczoraj kolana z potrawką, dzisiaj fusilli z serkiem wiejskim i tomatkami suszonymi :) Ale jutro już pieczona papryka dziana mielonym
Avelina--->ekspresem się robi :)
Paula---> :)
pozdr!