Dzisiaj będzie z grubej rury, krótko i na temat. Otóż proszę – cannelloni z mięsem mielonym.
To dla nich zakupiliśmy naczynie żaroodporne. Potem z myślą o lasagne ze sklepu przyszło jeszcze inne naczynie na żar piekielny odporne.
Te rury są jeszcze z okresu przedbeszamelowego, dlatego zapiekane z samym sosem pomidorowym. Następne w niedalekiej przyszłości kroją się nieco lżejsze z ricottą i szpinakiem.
A jak ktoś się upiera na bezmięsne, to zamiast mielonym można nadziać rurki podduszonymi pieczarkami (zdjęcie drugie) i też będzie git.

Cannelloni z mięsem (źródło: „Makaron – biblioteka smakosza, wyd. Parragon, s.101)
(podaję proporcje z książki, ja to robiłam trochę na oko)
rurki cannelloni (lekko podgotowane)
Nadzienie:
225 mięsa mielonego
posiekana cebula
150 g pieczarek
zmiażdżony ząbek czosnku
gałka muszkatołowa
zioła prowansalskie
2 łyżki przecieru pomidorowego
4 łyżki wina wytrawnego czerwonego
sól, pieprz
Na patelni podsmażyć cebulę, mięso, pieczarki i czosnek na małym ogniu cały czas mieszając. Dodać gałkę, wino i przecier, doprawić solą i pieprzem, gotować 15-20 minut i trochę odparować. Nadziewać tym rurki.
Sos:
posiekana drobno czerwona cebula
1 duża starta marchewka (pominęłam)
łodyga selera naciowego, drobno posiekana
liść laurowy
150 ml czerwonego wina wytrawnego
400 g pomidorów z puszki
2 łyżki przecieru pomidorowego
1 łyżeczka cukru pudru
sól, pieprz
Cebulę, (marchew), seler i liść laurowy zalać winem, doprowadzić do wrzenia i gotować 5 minut. Dodać resztę składników i gotować do uzyskania sosu. Na koniec wyjąć liść laurowy.
1/4 sosu wlać do naczynia żaroodpornego, ułożyć nadziane farszem rurki, zalać resztą sosu i zapiekać ok 30-40 minut w 200 stopniach.
A tak wyglądały pieczarkowe:

Dopisuję do akcji:

To dla nich zakupiliśmy naczynie żaroodporne. Potem z myślą o lasagne ze sklepu przyszło jeszcze inne naczynie na żar piekielny odporne.
Te rury są jeszcze z okresu przedbeszamelowego, dlatego zapiekane z samym sosem pomidorowym. Następne w niedalekiej przyszłości kroją się nieco lżejsze z ricottą i szpinakiem.
A jak ktoś się upiera na bezmięsne, to zamiast mielonym można nadziać rurki podduszonymi pieczarkami (zdjęcie drugie) i też będzie git.
Cannelloni z mięsem (źródło: „Makaron – biblioteka smakosza, wyd. Parragon, s.101)
(podaję proporcje z książki, ja to robiłam trochę na oko)
rurki cannelloni (lekko podgotowane)
Nadzienie:
225 mięsa mielonego
posiekana cebula
150 g pieczarek
zmiażdżony ząbek czosnku
gałka muszkatołowa
zioła prowansalskie
2 łyżki przecieru pomidorowego
4 łyżki wina wytrawnego czerwonego
sól, pieprz
Na patelni podsmażyć cebulę, mięso, pieczarki i czosnek na małym ogniu cały czas mieszając. Dodać gałkę, wino i przecier, doprawić solą i pieprzem, gotować 15-20 minut i trochę odparować. Nadziewać tym rurki.
Sos:
posiekana drobno czerwona cebula
1 duża starta marchewka (pominęłam)
łodyga selera naciowego, drobno posiekana
liść laurowy
150 ml czerwonego wina wytrawnego
400 g pomidorów z puszki
2 łyżki przecieru pomidorowego
1 łyżeczka cukru pudru
sól, pieprz
Cebulę, (marchew), seler i liść laurowy zalać winem, doprowadzić do wrzenia i gotować 5 minut. Dodać resztę składników i gotować do uzyskania sosu. Na koniec wyjąć liść laurowy.
1/4 sosu wlać do naczynia żaroodpornego, ułożyć nadziane farszem rurki, zalać resztą sosu i zapiekać ok 30-40 minut w 200 stopniach.
A tak wyglądały pieczarkowe:
Dopisuję do akcji:
Ja robiłam do tej pory tylko takie ze szpinakiem, ricottą i fetą, zapiekane w sosie pomidorowym. A nadziane mięchem mam w planach od dawna ;)
OdpowiedzUsuńprzekonaj LLorda że naczynie żaroodporne to podstawa i ma mi kupić ;) ale nie takie szklane, a ceramiczne ;)
OdpowiedzUsuńMiarabelka--->ja właśnie te ze szpinakiem i ricottą jeszcze nie robiłam :)
OdpowiedzUsuńPrinci--->to podstawa podstaw wynikająca z innych podstaw. Podstaw mu zatem zdjęcie z lazanią, facet musi przecież zobaczyć, co ma kupić.
Piszę się na takie rurki :D
OdpowiedzUsuńtoć mu nawet pokazywałam, ale on pewnie już zapomniał...:/ krótką pamięć to on ma
OdpowiedzUsuńSlyvvia--->a nie gotujesz? ;)
OdpowiedzUsuńPrinci--->jak każdy facet. Weź faceta zapytaj o datę rocznic, urodzin et cetera. Najlepiej zahasłuj mu kompa na datę, ha ha ha! ;D
Ty wiesz, że on to w poprzedniej robocie to co chwila pisał do niemców, żeby mu odblokowali kompa, bo znów hasła pomylił ;p
OdpowiedzUsuńhehe ;)
OdpowiedzUsuńdobrze, że go nie ma bo jakby przez przypadek luknął mi przez ramię...a komentów nie czytuje ;)
OdpowiedzUsuńOj, zjadłabym chętnie:)
OdpowiedzUsuńWiosenka--->:))) dobre cannelloni nie jest złe ;)
OdpowiedzUsuńŚwietne, obydwie wersje!:))
OdpowiedzUsuńMniam:)
Apetyczne ruryyyyy ;-)
OdpowiedzUsuńDwie wersje są apetyczne, pozdrawiam i dziękuję
OdpowiedzUsuńbedzie krotko- uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńSis--->nom, teraz się szykuję na te szpinakowe :)
OdpowiedzUsuńEvita--->ahaaaa! ;)
Potrawa--->dziękuję również :)
Gosia--->super! :)
pozdr!
Dawno nie robiłam cannelloni, a jak robiłam to podobnie nadziewane mięsem mielonym polane sosem pomidorowym. Dobrze, ze przypomniałaś, zrobię na obiad w któryś dzień.
OdpowiedzUsuńNo to smacznego! :)
OdpowiedzUsuńPysznie nadziane te grube rury :)
OdpowiedzUsuńWszak wnętrze jest najważniejsze, nieprawdaż? ;)
OdpowiedzUsuńO, to ja chyba poproszę pieczarkowe:), bo ze szpinakiem rury to już za mną i ricottą do tego - pyszne!
OdpowiedzUsuńP.S. Najlepsze przy rynku w Olsztynie:)we włoskiej knajpce, no.... chyba , że zmienili kucharza...
Za Tobą a przede mną! ;)
OdpowiedzUsuńA jak nadziewałaś te rury? bo ja raz robiłam i miałam duże kłopoty z wpychaniem nadzienia; wyślizgiwały mi się z ręki, rozrywały... jakoś się zniechęciłam wtedy:(
OdpowiedzUsuńRury były suche - gotowały się dopiero nadziane w sosie. Nadziewałam następująco: stawiałam rurkę pionowo na dłoni i nadzienie wkładałam łyżeczką.
OdpowiedzUsuńto jedno z tych dań o których wiele razy myślałam, ale nigdy nie odważyłam się ich zrobić. może dzięki Twojemu przepisowi to się wkrótce zmieni;)
OdpowiedzUsuńTo danie nie jest trudne! Odwagi! :)
OdpowiedzUsuńpięknie wygląda! Poza tym uwielbiam się nimi zajadać ;)
OdpowiedzUsuńJa też :)
OdpowiedzUsuń