Z okazji zbliżającego się Dnia Kobiet postanowiłyśmy zrobić sobie babskie gotowanie. Pomogła nam w tym firma Sorenti, która obdarowała dobrem w postaci makaronów i innych dodatków przydatnych w naszym gotowaniu, a w zioła Santa Maria zaopatrzyło nas Swedenponic. A jak wiadomo dobrego zioła nigdy za wiele ;) (Aga-aa/Princess na różowo :))

Tuż przed południem w sobotę w Gawrze zjawiła się Princess. Kiedy kawiarka przygotowywała kawę, my już zabrałyśmy się za otwieranie wina. Rozmowa biegła swoim torem, a w tak zwanym międzyczasie już kroiła się cukinia, a w garnku gotowała woda na makaron. Postawiłyśmy na spaghetti, które jednak było dość długie... Ale chyba nie jest dużą zbrodnią to, że postanowiłyśmy je złamać w pół?

W garnku ujędrniał się makaron, na patelni dusiła cukinia z krewetkami podlana białym winem, a w kuchni trwała babska wymiana zdań. Co chwilę słychać też było dźwięk migawek, ale w przypadku kulinarnych blogerek to przecież zupełnie normalne.
I nareszcie - spaghetti na talerze, talerze na stół i... znów aparaty w dłonie.

Makaron prawie zdążył wystygnąć, zanim zabrałyśmy się do konsumpcji. A co dobrego zjadłyśmy?

Makaron spaghetti z cukinią i krewetkami (przepis z książki „Sorenti - ulubione przepisy Paola”)
cukinia pokrojona w plasterki
czosnek
krewetki
oliwa
makaron spaghetti Sorenti
świeża zielona pietruszka Santa Maria
Najpierw pokroiłam cukinię w pół – plasterki i podduszałam na rozgrzanej oliwie z 2 startymi ząbkami czosnku. Obok w garnku z wrzątkiem gotowały się mrożone krewetki. Kiedy cukinia i krewetki były już prawie gotowe, zostały połączone razem na patelni i podlane białym wytrawnym winem. Po odparowaniu alkoholu, a potem większości płynu wymieszały się z ugotowanym makaronem i obsypane świeżą siekaną natką.
Tak tak, makaron robiła głównie Gosia, ja miałam lepsze zajęcie- picie wina i gadanie o wszystkim i o niczym. Jak to ja, zwykle korzystam z okazji, gdy mogę to siedzę i patrzę ;)

Porcyjka makaronu przypadła też mężczyźnie, który z racji babskiego spotkania siedział w innej części domu. Mu niestety makaron nie przypadł do gustu, ale to w końcu zrozumiałe, on był przygotowywany z okazji dnia kobiet dla kobiet, więc Panu R. nie musiał smakować :)
Tuż przed południem w sobotę w Gawrze zjawiła się Princess. Kiedy kawiarka przygotowywała kawę, my już zabrałyśmy się za otwieranie wina. Rozmowa biegła swoim torem, a w tak zwanym międzyczasie już kroiła się cukinia, a w garnku gotowała woda na makaron. Postawiłyśmy na spaghetti, które jednak było dość długie... Ale chyba nie jest dużą zbrodnią to, że postanowiłyśmy je złamać w pół?
W garnku ujędrniał się makaron, na patelni dusiła cukinia z krewetkami podlana białym winem, a w kuchni trwała babska wymiana zdań. Co chwilę słychać też było dźwięk migawek, ale w przypadku kulinarnych blogerek to przecież zupełnie normalne.
I nareszcie - spaghetti na talerze, talerze na stół i... znów aparaty w dłonie.
Makaron prawie zdążył wystygnąć, zanim zabrałyśmy się do konsumpcji. A co dobrego zjadłyśmy?
Makaron spaghetti z cukinią i krewetkami (przepis z książki „Sorenti - ulubione przepisy Paola”)
cukinia pokrojona w plasterki
czosnek
krewetki
oliwa
makaron spaghetti Sorenti
świeża zielona pietruszka Santa Maria
Najpierw pokroiłam cukinię w pół – plasterki i podduszałam na rozgrzanej oliwie z 2 startymi ząbkami czosnku. Obok w garnku z wrzątkiem gotowały się mrożone krewetki. Kiedy cukinia i krewetki były już prawie gotowe, zostały połączone razem na patelni i podlane białym wytrawnym winem. Po odparowaniu alkoholu, a potem większości płynu wymieszały się z ugotowanym makaronem i obsypane świeżą siekaną natką.
Tak tak, makaron robiła głównie Gosia, ja miałam lepsze zajęcie- picie wina i gadanie o wszystkim i o niczym. Jak to ja, zwykle korzystam z okazji, gdy mogę to siedzę i patrzę ;)
Porcyjka makaronu przypadła też mężczyźnie, który z racji babskiego spotkania siedział w innej części domu. Mu niestety makaron nie przypadł do gustu, ale to w końcu zrozumiałe, on był przygotowywany z okazji dnia kobiet dla kobiet, więc Panu R. nie musiał smakować :)
Po obiedzie włączyłyśmy film z makaronem w tle i oglądałyśmy go z kieliszkami z winem w dłoniach.
Film nie do końca nam przypadł do gustu, ale wcześniejszy obiad i wino (a raczej dwa wina ;)) bardzo nam odpowiadały :) Szkoda tylko, że większą objętość tych dwóch win wpadła do mego (princessowego) żołądka...jakie szczęście, że LLordzik był tak dobry i mnie zabrał od Oczka i dowiózł do domu, bo tym helikopterem, który mi się włączył daleko bym nie doleciała ;)
No ba :) Teraz to nie będę się mogła doczekać :D
OdpowiedzUsuńDobrego zioła nigdy za wiele, to moje motto ;)
OdpowiedzUsuńAga,fajową masz fryzurę!
Fajna, nowa fryzurka.
OdpowiedzUsuńDziewczyny, to musiało być smaczne spotkanie:)
OdpowiedzUsuńAga, jaka Ty ładna w tych włosach!
Świetnie się prezentuje ten makaron i wszystko co obok niego :D
OdpowiedzUsuńAga, od razu widać ,ze masz włoski jaśniejsze, super wyglądasz muszę Ci powiedzieć.
OdpowiedzUsuń:)
Pola--->serio, serio? ;) Ja czekam na niedzielę :)
OdpowiedzUsuńTruskawka--->motto dobre - bardzo lubię je w kuchni wprawiać w czyn ;)
Haniu, Sister--->zgadzam się, księżnej do twarzy ;)
Korniku--->owszem, byłyśmy po nim bardzo... winne ;)
Slyvvio--->dziękujemy :D
pozdrawiam!
Pola cobym tylko znów helikopterem nie odleciała ;)
OdpowiedzUsuńAniu i Haniu a dzia ;)
Kornik bardzo smaczne. A wcześniej to co? ;P
Majanko Hrabianka mama farbowała :)
Slyvio zwłaszcza ja ;)